|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Black Dark
Mistrzu
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 2307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 13:21, 28 Mar 2010 Temat postu: Wspomnienia Legendy KS Iskra - Zbigniew Gut |
|
|
Cytat: | Odszedł na zawsze nasz wychowanek KS UNII i ISKRY WYMIARKI, 11-krotny reprezentant POLSKI. Zasłużony Mistrz Sportu odznaczony m.in. złotym (dwukrotnie) Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Pokój jego duszy!
|
info z [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Black Dark dnia Pon 20:45, 26 Kwi 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 15:19, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Bartek ..proponuje aby za Twoim przyzwoleniem wklejać wszystko co wiemy z mediow ,archiwum ,zbiorow prywatnych o Zbyszku Gucie . Powstanie udokumentoiwana LEGENDA ..To bedzie ciekawy i pouczajacy " IMAAGE" Naszej Legendy Sportowej z naszych Rodzinnych Wymiarek .Im wiecej dowiadujemy się o zyciu sportowym Zbyszka Guta , tym coraz mocniej czujemy i doceniamy co "stracilismy" .Jaki "Diament " POSIADALIŚMY TU W WYMIARKACH. Kibice Lecha Poznań wspominają Go ..."że był nie do przejscia w obronie i nie do zabiegania na boisku .." CZY TO NIE WSPANIALA OPINIA O SPORTOWCU ..dać z siebie wszystko w rywalizacji sportowej ...Ilu takich jest ..? Chce dodać ,że legendy pisane za życia sportowca sa najwartosciowsze bo prawdziwe . ZBIERZMY WIĘC TE INFORMACJĘ O NASZYM ZŁOTYM MEDALISCIE OLIMPIJSKIM.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Dark
Mistrzu
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 2307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 15:31, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
nie widzę przeszkód. Proszę pisać, wklejać fotografie związane z Legendą KS. Iskra Wymiarki
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Black Dark dnia Nie 15:39, 28 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Dark
Mistrzu
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 2307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 15:35, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Zbigniew Gut (ur. 17 kwietnia 1949 w Wymiarkach), piłkarz polski grający na pozycji obrońcy.
Obrońca takich klubów jak: Iskra Wymiarki, Promień Żary, Odra Opole i Lech Poznań. Młodziutkiego trampkarza "wypatrzył" trener Otmętu Krapkowice, b. piłkarz opolskiej Odry (podczas meczu w Żarach) Zbigniew Bania. Jemu i Ryszardowi Brożkowi (działacz Odry) zawdzięcza piłkarski awans. Wyróżniał się szybkością (100 m biegał w 11 sekund, skakał w dal ponad 7 m) i wielką pracowitością. 7 sierpnia 1972 Kazimierz Górski zaliczył go do grona drużyny olimpijskiej, z która zdobył złoty medal olimpijski na Olimpiadzie w Monachium.
11-krotny reprezentant Polski,
Zasłużony Mistrz Sportu odznaczony m.in. złotym (dwukrotnie) Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Dark
Mistrzu
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 2307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 15:37, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
źródło: [link widoczny dla zalogowanych]
Urodził się 17 kwietnia 1948 roku w Wymiarkach. Mieszkając tam skończył szkołę średnią i tamże zaczął kopać piłkę w klubie "Iskra". Liczył niewiele wiosen, kiedy już był gwiazdą miejscowej drużyny piłkarskiej, w której wysoko ceniono nie tylko zdobywanie bramek, ale i odporność głowy na mocne trunki. W pierwszej specjalności musiał być aż tak dobry, ze wyrozumiale darowano mu zmianę butelkowego dożywiania na kotlet schabowy od spragnionego kolegi. Wkrótce z Iskry zrobił się III-cio ligowy Promień Żary, który pewnego dnia przyjechał do Opola na mecz mistrzowski z rezerwowym zespołem Odry. Napastnik z Żar spodobał się opolanom, którzy kupili go głównie obietnicami gry w I-ej lidze. Gut przynętę połknął i wylądował w... rezerwach Odry, na dość długo, nie zawsze zresztą z możliwością strzelania bramek.
I wtedy nadarzyła się okazja na zmianę specjalności. Po treningu piłkarzy zobaczył trening lekkoatletów opolskiego klubu. Porosił o pozwolenie na jeden skok w dal. Skoczył, a później trener Stanisław Olczyk długo nie mógł uwierzyć w to, co zmierzył. Rezerwowy piłkarz drużyny skoczył na odległość 7m i 20cm! "Na taki wynik trzeba długo trenować" - pomyślał Olczyk i począł namawiać Zbyszka do dziesięcioboju, bo przy okazji dowiedział się, że kiedyś Gut nie tylko dobrze skakał, ale również rzucał i biegał. Fakt, szybkością się wyróżniał także na boisku piłkarskim. "Może być nawet mistrzem olimpijskim!" - marzył lekkoatletyczny trener. Sam Gut wahał się bardzo długo, kiedy zdecydował o wierności dla futbolu, przypomniał sobie wreszcie o nim trener I-ligowej drużyny i kazał mu grać w obronie. Po tej prawej stronie, gdzie Zbyszek mógł w ofensywnych rajdach po skrzydle wykorzystywać swoje szybkościowe walory. Powoli Gut stawał się zawodnikiem, bez którego Odra traciła bardzo wiele.
Zostało to także dostrzeżone przez trenera reprezentacji Kazimierza Górskiego. 1 września 1972 roku (po trzecim i ostatnim występie w meczu w zespole reprezentacji młodzieżowej) opolski obrońca zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski w meczu z NRD rozgrywanym w Norymberdze. Polacy zwyciężyli 2:1 w drodze po olimpijskie złoto.
Gut wraz z reprezentacją olimpijską zdobywa złoto olimpijskie na olimpiadzie w Monachium 72'. W reprezentacji A rozegrał zaledwie 11 spotkań m.in. w MŚ w 1974 roku. Mówiło się o nim, że miał szczęście - jak Wojciech Fortuna w Sapporo. Rozgrywając tak mało spotkań w kadrze osiągnął bardzo wiele. Szczęście warto mieć, lecz trzeba mu pomagać. Pracą, wytrwałością, wiarą w powodzenie zamiarów, gotowością do dania z siebie wszystkiego wtedy, gdy trzeba. A na spełnienie marzeń każdy czas jest dobry i każde miejsce na ziemi. Gutowi marzenia się spełniły!!!
Po występach w opolskim zespole, Gut przeniósł się do poznańskiego Lecha a następnie był zawodnikiem francuskiego zespołu Red Star FC 93 w latach 1982-1984. Łącznie wystąpił w 11-stu spotkaniach reprezentacji kraju i został odznaczony dwukrotnie złotym medalem za wybitne osiągnięcia sportowe jako Zasłużony Mistrz Sportu oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia.
Występy Guta w reprezentacji:
1 września 1972 Polska - NRD (IO 1972) 2:1 (1:1) 90 minut
3 września 1972 Polska - Dania (IO 1972) 1:1 (1:1) 23 minuty
5 września 1972 Polska - ZSRR (IO 1972) 2:1 (0:1) 68 minut
10 września 1972 Polska - Węgry (IO 1972) 2:1 (0:1) 90 minut
15 października 1972 Polska - Czechosłowacja 3:0 (2:0) 90 minut
28 marca 1973 Polska - Walia 0:2 (0:0) 90 minut
10 października 1973 Polska - Holandia 1:1 (1:1) 45 minut
21 października 1973 Polska - Irlandia 0:1(0:1) 90 minut
17 kwietnia 1974 Polska - Belgia 1:1 (0:1) 90 minut
19 czerwca 1974 Polska - Haiti (MŚ 1974) 7:0 (5:0) 19 minut
26 czerwca 1974 Polska - Szwecja (MŚ 1974) 1:0 (1:0) 90 minut
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 15:44, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
"ZŁOTO " NA XX OLIMPIADZIE W MONACHIUM ZDOBYLI
( w tej plejadzie ZLOTYCH OLOMPIJCZYKOW doszukujemy sie naszego Zbyszka Guta )
Jan Szczepański, boks, waga lekka
Władysław Komar, lekkoatletyka, pchnięcie kula
Zygmunt Smalcerz, podnoszenie ciężarów, w. musza
Józef Zapędzki, strzelectwo, pistolet sylw.
Witold Woyda, szermierka, floret indywidualnie
Zygmunt Anczok, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Robert Gadocha, Zbigniew Gut, Jerzy Gorgoń, Kazimierz Kmiecik, Hubert Kostka, Jerzy Kraska, Grzegorz Lato, Włodzimierz Lubański, Joachim Marx, Zygmunt Maszczyk, Marian Ostafiński, Zygfryd Szołtysik, Antoni Szymanowski, Ryszard Szymczak - piłka nożna
Lech Koziejowski, Witold Woyda, Marek Dąbrowski, Arkadiusz Godel, Jerzy Kaczmarek - szermierka, floret drużynowo
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 15:59, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Losy Zbyszka Guta nierozerwalnie łączą się z klubem "Odry" Opole ...na stronach tego klubu sportowego znajdujemy m.innymi biografie Naszego Rodaka Zbyszka Guta .Warto przyblizyć karierę sportową Nazsego Zyszka zwiazaną z Odrą Opole ( fragmencik poniŻej ..lista jako znani mający swój serwis internetowy ..doszukujemy sie tam nazwiska -Zbigniew Gut)
"
Znani "Niebiesko-czerwoni"
Biografie sportowców reprezentujących barwy "Odry" Opole, zasłużonych działaczy oraz wiernych kibiców klubu
Data Tytuł pozycji Odsłony
30.06.2009. Adam Ledwoń 223
03.02.2010. Alfons Kania 50
30.06.2009. Andrzej Przenniak 138
30.06.2009. Antoni Piechniczek 485
29.06.2009. Bernard Blaut 321
30.06.2009. Bogdan Harańczyk 190
30.06.2009. Bogdan Łukasiak 383
29.06.2009. Bolesław Skronkiewicz 124
30.06.2009. Dariusz Wolny 188
29.06.2009. Egon Piechaczek 160
30.06.2009. Engelbert Jarek - artykuły prasowe 149
30.06.2009. Engelbert Jarek - biografia 233
30.06.2009. Engelbert Jarek - zdjęcia prywatne 199
30.06.2009. Engelbert Jarek - zdjęcia z boiska 274
30.06.2009. Felipe Andrade Félix 256
29.06.2009. Henryk Brejza 162
10.12.2009. Henryk Majer - prosto w oczy 217
29.06.2009. Henryk Prudło 127
29.06.2009. Henryk Szczepański 135
30.06.2009. Jan Małkiewicz 184
29.06.2009. Jan Śliwak 183
30.06.2009. Jerzy Tkaczyk 143
30.06.2009. Józef Klose 397
30.06.2009. Józef Kurzeja 161
30.06.2009. Józef Młynarczyk 265
30.06.2009. Józef Stanko 119
29.06.2009. Józef Zwierzyna 149
30.06.2009. Józef Żymańczyk 295
29.06.2009. Juliusz Marian Mariański 113
29.06.2009. Konrad Kornek 165
30.06.2009. Łukasz Kubik 123
04.10.2009. Madrin Piegzik 129
30.06.2009. Marek Tracz 464
12.01.2010. Nikiszowie z Berlina 83
30.06.2009. Paweł Kukiz 190
30.06.2009. Roman Jagusiak 105
30.06.2009. Roman Wójcicki 474
29.06.2009. Ryszard Dziadek 263
26.11.2009. Stefan Pruszkowski 85
30.07.2009. Tadeusz Iwańciów 175
29.06.2009. Teodor Wieczorek 188
30.06.2009. Ugochukwu Michael Enyinnaya (Hugo) 155
29.06.2009. Wiesław Łucyszyn 163
29.06.2009. Zbigniew Bania 167
30.06.2009. Zbigniew Gut 180
30.06.2009. Zbigniew Kwaśniewski 210
30.06.2009. Zbigniew Tracz 141
29.06.2009. Zdzisław Trojanowski 181
29.06.2009. Zygfryd Blaut 185
""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 16:12, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Zbyszek mając zaledwie 24 lata zostaje okrzykniety jednym z najpopularniejszych sportowcow OPOLSZCZYZNY
Oto wyniki plebiscytu z 1972 roku
1972 rok
Sportowcy:
1 Edward Barcik kolarstwo LZS Prudnik
2 Zbigniew Gut piłka nożna "Odra" Opole
3 Benedykt Kocot kolarstwo LZS Prudnik
4 Stanisław Szozda kolarstwo LZS Prudnik
5 Andrzej Krupa piłka nożna "Odra" Opole
6 Eugeniusz Pędzisz strzelectwo "Gwardia" Opole
7 Klaudiusz Waldyra boks "Odra" Brzeg
8 Tadeusz Rutkowski ciężary "Odra" Opole
9 Jerzy Szczakiel żużel "Kolejarz" Opole
10 Barbara Jeż piłka ręczna "Otmęt" Krapkowice
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 16:20, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na stronach POLSKIEGO KOMITETU OLIPIJSKIEGO CZYTAMY
""Sylwetki Biografie
>> Olimpijczycy >> Sylwetki >> Biografie >> Gut Zbigniew
GUT ZBIGNIEW
mechanik, trener, reprezentacyjny obrońca "złotej" drużyny piłkarskiej z Monachium (1972).
Urodzony 17 kwietnia 1949 w Wymiarkach, woj. lubuskim (syn Bolesława ze Stanisławowa), absolwent Technikum Mechanicznego. Piłkarz (180 cm, 75 kg), obrońca: Iskry Wymiarki, Promienia Żary, Odry Opole i Lecha Poznań. Młodziutkiego trampkarza "wypatrzył" trener Otmętu Krapkowice, b. piłkarz opolskiej Odry (podczas meczu w Żarach) Zbigniew Bania. Jemu i Ryszardowi Brożkowi (działacz Odry) zawdzięcza piłkarski awans. Wyróżniał się szybkością (100 m biegał w 11 sekund, skakał w dal ponad 7 m) i wielką pracowitością. 7 sierpnia 1972 Kazimierz Górski zaliczył go do grona drużyny olimpijskiej. 11-krotny reprezentant Polski, debiutował w meczu z NRD (1972) i kończył karierę reprezentacyjną w spotkaniu ze Szwecją podczas Mundialu (1974). Wystąpił na mistrzostwach świata w RFN (1974). W podstawowej jedenastce zagrał tylko raz - w meczu ze Szwecją (w miejsce Musiała, którego, za niesubordynację, ukarał trener Górski), który zakończył jego reprezentacyjną karierę (wcześniej zagrał jeszcze w meczu z Haiti, w sumie 108 minut). Zasłużony Mistrz Sportu odznaczony m.in. złotym (dwukrotnie) Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Krzyżem Kawalerskim OOP. Miał liczne rodzeństwo (Danuta, Józef, Tadeusz). Żonaty (Danuta), ma dwóch synów (Mirosław, Jarosław). Mieszka pod Alpami w St. Jean de Maurienne we Francji.
Bibl.: Głuszek, Leksykon 1999, s. 205 (tu błędny rok urodzenia 1948); EP Fuji: Biało-Czerwoni, t. 20, s. 168, Herosi Mundiali, t. 8, s. 79; Gowarzewski, Encyklopedia, s. 382; Gowarzewski, Biało-Czerwoni, s. 362; Duński, Od Paryża, s. 239; Pawlak, Olimpijczycy, s. 90; Najlepsi z najlepszych, s. 150-155.
* 1972 Monachium: obrońca drużyny piłkarskiej, która w grupie elim. (4 druż.) pokonała Kolumbię 5:1, Ghanę 4:0 i NRD 2:1 zajmując 1 m. w grupie; w grupie półfin. (4 druż.) zremisowała z Danią 1:1 oraz zwyciężyła ZSRR 2:1 i Maroko 5:0, zajmując 1 m. w grupie, w meczu finałowym wygrała z Węgrami 2:1 (0:1), zdobywając złoty medal. Wystąpił w spotkaniach: z NRD, Danią, ZSRR i Węgrami. Skład drużyny zob. - Anczok Zygmunt.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 16:36, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
W onet.pl czytamy o "duzej szybkosci ..tzw.zryw do piłki i wyprzedzanie rywali było fantastyczną cecha Naszego Zbyszka " to jest wlaśnie LEGENDA O SZYBKOSCI "WINNETOU"
""
Gut Zbigniew Dodaj do notesu
Sport, Europa, USA
Gut Zbigniew (ur. 1948), piłkarz - obrońca. Występował w Odrze Opole i Lechu Poznań. Złoty medalista olimpijski z Monachium 1972, brązowy medalista mistrzostw świata w 1974. 11-krotny reprezentant Polski (w latach 1972-1974). Jako obrońca charakteryzował się dużą szybkością........ ""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 16:59, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Warto przyblizyc LEGENDARNY MUNDIAL Z 1974 ROKU ,w ktorym Zbyszek Gut był jednym z aktorów tego fasynujacego spektaklu piłkarskiego .Zbyszek grał wtedy w Odrze Opole i taka przynaleznosć klubowa dopisana jest do jego nazwiska
"Polacy na Mundialu - cz. 2: Niemcy 1974
Na kolejny udział naszej reprezentacji w fianłach Mistrzostw Świata, Polacy musieli czekac aż 36 lat. Cierpliwość popłaca, ponieważ dzięki temu mogliśmy oglądać widowiskowe mecze kadry, do dziś otoczone legendą i wspominane z rozrzewnieniem. Niewątpliwie zasłużona jest tu postać śp. Kazimierza Górskiego, czyli jednego z najwybitniejszych selekcjonerów w historii polskiej piłki.
Po nieudanym rozpoczęciu pracy przez tego trenera (niezakwalifikowanie się do Mistrzostw Europy 1972), przyszła epoka sukcesów. Pierwszym z nich było zdobycie olimpijskiego złota jeszcze w tym samym roku. O zmaganiach olimpijskich Polaków, kiedyś sobie jeszcze powiemy.
Aby dostać się na Mistrzostwa Świata 1974 trzeba było wygrać grupę eliminacyjną. Składała się ona z trzech drużyn - w naszym przypadku były to Walia, Anglia i Polska. Pierwszy mecz został rozegrany 28 marca 1973 w Cardiff. Niestety, tym razem Polacy przegrali 2:0. Kolejny mecz, rozgrywany 6 czerwca między Anglią a Polską był już jednak wygrany. Nasza reprezentacja pokonała drużynę z Wysp 2:0. Bramki dla Polaków zdobyli Robert Gadocha i Włodzimierz Lubański. Kluczowym spotkaniem, był rewnanż z Walią który odbył się 26 września, na stadionie chorzowskiego Ruchu, wygrany przez Polskę 3:0. Dzięki niemu, nasze szanse na awans do MŚ stały się naprawdę realne.
Jednak do historii przeszedł ostatni mecz tych eliminacji. Chodzi oczywiście o sławny mecz na Wembley, z drużyną Anglii. Aby awansować, Polakom wystarczył zaledwie remis, natomiast Anglicy potrzebowali zwycięstwa. Wyspiarze byli pewni wygranej. Angielscy kibice wyzywali reprezentację Polski od "animals", natomiast selekcjoner rywali nazwał bramkarza, Jana Tomaszewskiego, "klaunem". Ten sam Jan Tomaszewski okazał się bohaterem meczu. Po strzale Jana Domarskiego w 57. minucie Polacy objęli prowadzenie. Jedyna bramka dla Anglii została zdobyta z karnego. Pozostałe akcje i kontry rywali, kończyły się skuteczną obroną Tomaszewskiego. Po meczu, zakończonym 1:1, który wyeliminował Anglików z Mistrzostw, o naszym bramkarzu mówiono "człowiek, który zatrzymał Anglię".
Mundial dla Polski rozpoczął się 15 czerwca 1974. Zaczęliśmy od pokonania drużyny Argentyny 3:2. Bramki dla Polski zdobyli Grzegorz Lato (dwie) oraz Andrzej Szarmach. Kolejny mecz, z Haiti, był najwyższym zwycięstwem Biało-Czerwonych w Mistrzostwach Świata: wygraliśmy go aż 7:0. Gole zostały strzelone przez Grzegorza Latę (dwie), Andrzeja Szarmacha (trzy), Kazimierza Deynę i Jerzego Gorgonia. Awans z grupy był już pewny, zaś ostatni mecz w tej fazie został rozegrany z drużyną Włoch, wygranym przez Polaków 2:1 (bramki Szarmacha i Deyny).
Drugą rundę zmagań, Biało-Czerwoni rozpoczęli meczem ze Szwecją. I tym razem Polacy wygrali, po golu Laty w 43 minucie. Kolejnym rywalem była Jugosławia. Zespół Kazimierza Górskiego pokonał przeciwników stosunkiem goli 2:1. Bramki dla Polski zdobył Deyna (z karnego, w 24 minucie spotkania) oraz Grzegorz Lato.
Kluczowym spotkaniem był jednak mecz z gospodarzami turnieju i naszym odwiecznym wrogiem - Niemcami. Zespół Polski był o krok od historycznej szansy możliwości gry w fianle. By to uczynić należało najpierw pokonać Niemców. Na pewno nie ułatwiały tego warunki - przed meczem nad stadionem przeszła ulewa, w wyniku czego murawa przypominała bardziej bajoro niż boisko. Polacy mimo to walczyli, a Jan Tomaszewski obronił nawet rzut karny (już drugi na tym Mundialu). Niestety, nie udało się wygrać spotkania - jedyną bramkę strzelił Niemiec, Gerd Muller, w 76. minucie. Polakom nie udało się odrobić strat. Jedyne co nam zostało to mecz o trzecie miejsce.
"Orły Górskiego" rozgrywały go z drużyną Brazylii. Przebieg spotkania był bardzo podobny, do meczu z drużyną RFN, tyle, że to Polacy strzelili gola w 76 minucie. Bramkę na wagę zwycięstwa i trzeciego meczu zdobył Grzegorz Lato. Został on także królem strzelców tego Mundialu, zdobywając 7 bramek.
Czasy Kazimierza Górskiego są do dziś pozytywnie wspominane przez kibiców. Selekcjoner pożegnał się z reprezentacją w 1976, gdyż... zdobył "zaledwie" srebrny medal na Igrzyskach Olimpijskich.
Skład Polaków na Mundialu 1974:
Napastnicy: Grzegorz Lato (Stal Mielec), Andrzej Szarmach (Górnik Zabrze), Robert Gadocha (Legia Warszawa), Jan Domarski (Stal Mielec), Zdzisław Kapka (Wisła Kraków), Kazimierz Kmiecik (Wisła Kraków), Marek Kusto (Wisła Kraków)
Pomocnicy: Lesław Ćmikiewicz (Legia Warszawa), Kazimierz Deyna (Legia Warszawa), Henryk Kasperczak (Stal Mielec), Zygmunt Maszczyk (Ruch Chorzów), Roman Jakóbczak (Lech Poznań)
Obrońcy: Antoni Szymanowski (Wisła Kraków), Zbigniew Gut (Odra Opole), Jerzy Gorgoń (Górnik Zabrze), Henryk Wieczorek (Górnik Zabrze), Mirosław Bulzacki (ŁKS Łódź), Władysław Żmuda (Gwardia Warszawa), Adam Musiał (Wisła Kraków)
Bramkarze: Jan Tomaszewski (ŁKS Łódź), Andrzej fischer (Górnik Zabrze), Zygmunt Kalinowski (Śląsk Wrocław)
"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 17:44, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
na stronach rzeczpospolitej.pl odnajdujemy Zbyszka w plejadzie polskich mundialistów .Piszą dziennikarze ,ze miał szczęście bo MUSIAŁ się napił piwa ( tak bywa ,w życiu potrzeba odrobiny szczęścia , Zbyszek zagrał ze Szwecją swoje "piec minut"....Grzegorz Lato był wściekly na Trenera Górskiego i asystentow bo PRZEZ ODSUNIECIE MUSIAŁA POLSKI TEAM ORŁÓW GORSKIEGO zagrał z Zbyszkiem Gutem w całkiem innym systemie ustawienia obrony po raz pierwszy w takim eksperymentalnym ustawieniu i ledwo co ten mecz POLACY wygrali . To był turniej mecze rozgrywano co trzy dni a z drużyną się zgrac nalezy pograc kilka miesięcy . ....Wszystko jednak dobrze skończylo się dla POLSKIEJ DRUŻYNY ..Zbyszek zapewne przezywał jedne z najtrudniejszych chwil w życiu, chwil pełnych stresów )
"
PIŁKA W GRZE
Polscy uczestnicy mundiali
BARAN Stanisław
(1920), napastnik. 1938 - rezerwowy. Warszawianka.
BĄK Arkadiusz
(1974), pomocnik. Mundial 2002 - 1 mecz. Wszedł w 17. min meczu z Portugalią (za Radosława Kałużnego). Widzew Łódź.
BĄK Jacek
(1973), obrońca. 2002 - 1 mecz, kontuzja w pierwszym występie przeciw Korei. Zszedł w 50. min (zastąpił go Tomasz Kłos) i do końca turnieju już nie zagrał. RC Lens, Francja.
BLAUT Bernard
(1940), asystent Antoniego Piechniczka na mundialu w Meksyku (1986). Wybitny piłkarz, reprezentant Polski w barwach Legii, trener m.in. reprezentacji Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Zbigniew Boniek
(c) MAREK WIELGUS/REPORTER
BONIEK Zbigniew
(1956), pomocnik, napastnik. Trzykrotny uczestnik mundiali: 1978 - 6 meczów, dwa gole, 1982 - 6 występów, cztery gole, 1986 - 4 mecze. Razem 16 meczów i 6 bramek. Jadąc na pierwszy mundial do Argentyny, miał 22 lata i był rezerwowym. Wszedł w trzecim meczu, przeciw Meksykowi (3:1), i strzelił dwa gole. Cztery lata później, w Hiszpanii, zaczynał również w pomocy, ale w meczu z Peru trener Antoni Piechniczek przesunął go do ataku, gdzie grał do końca turnieju. Bohater spotkania z Belgią (3:0) - na Camp Nou strzelił wszystkie trzy bramki. Z powodu żółtej kartki nie mógł zagrać w meczu półfinałowym z Włochami. Po mundialu w Hiszpanii wyjechał do Juventusu. Na mundialu w Meksyku był kapitanem drużyny. Widzew Łódź (1978, 1982), AS Roma, Włochy (1986).
BROM Walter
(1921), bramkarz. 1938 - rezerwowy. Ruch Chorzów.
BULZACKI Mirosław
(1951), obrońca. 1974 - rezerwowy. ŁKS Łódź.
BUNCOL Andrzej
(1959), pomocnik. Dwukrotny uczestnik: 1982 - 7 meczów, 1 gol, 1986 - 2 mecze. Podstawowy rozgrywający mundialu w Hiszpanii, zdobywca gola w spotkaniu z Peru. Legia Warszawa.
CIOŁEK Włodzimierz
(1956), pomocnik. 1982 - 4 mecze, 1 bramka (z Peru, dwie minuty po wejściu na boisko). W trzech meczach wchodził z ławki rezerwowych, w półfinałowym z Włochami zszedł w drugiej połowie. Stal Mielec.
CZAJA Piotr
(1944), asystent Antoniego Piechniczka na mundialach w Hiszpanii (1982) i Meksyku (1986). Były reprezentant Polski, bramkarz Ruchu Chorzów.
ĆMIKIEWICZ Lesław
(1947), pomocnik. 1974 - 6 meczów. Pierwszy rezerwowy, ale jedna z najważniejszych postaci reprezentacji Kazimierza Górskiego. Wchodził w drugiej połowie wszystkich meczów, z wyjątkiem spotkania ze Szwecją. Bliski zdobycia bramki w spotkaniu z RFN "na wodzie". Jeden z najlepszych polskich piłkarzy lat 70., na mundial w Argentynie nie pojechał po konflikcie z trenerem Jackiem Gmochem. Legia Warszawa.
Kazimierz Deyna
(c) EMPICS/MEDIUM, RAFAŁ GUZ
DEYNA Kazimierz
(1947), pomocnik. Dwukrotny uczestnik: 1974 - 7 meczów, 3 bramki, 1978 - 6 występów, 1 bramka. Razem 13 meczów, 4 bramki. Najlepszy polski piłkarz. Podstawowy gracz obydwu reprezentacji i jej kapitan we wszystkich trzynastu meczach, w których brał udział. Zdobywca wyjątkowo ładnej bramki w spotkaniu z Włochami (1974). Uznany za trzeciego piłkarza tamtego turnieju (po Johanie Cruyffie i Franzu Beckenbauerze). Na mistrzostwach '78, w meczu z Argentyną, nie wykorzystał rzutu karnego.
DOLNY Tadeusz
(1958), obrońca. 1982 - rezerwowy. Górnik Zabrze.
DOMARSKI Jan
(1946), napastnik. 1974 - 3 mecze, rezerwowy. Przeszedł do historii polskiego futbolu jako zdobywca "złotej bramki" w meczu z Anglią na Wembley, dającej Polsce awans do pierwszych po wojnie mistrzostw świata. Mimo to stracił pozycję w drużynie na rzecz Andrzeja Szarmacha. Stal Mielec.
DUDEK Jerzy
(1973), bramkarz. 2002 - 2 mecze. W meczach z Koreą (0:2) i Portugalią (0:4) wpuścił sześć bramek. Liverpool, Anglia.
DYTKO Edward
(1914), pomocnik. 1938 - 1. Uczestnik jedynego dla Polski na przedwojennych mistrzostwach meczu z Brazylią - 5:6 (z dogrywką). Dąb Katowice.
DZIEKANOWSKI Dariusz
(1962), pomocnik i napastnik. 1986 - 4 mecze. Uważany za jeden z największych talentów w polskim futbolu, na mundialu w Meksyku rozczarował. Legia Warszawa.
DZIUBA Marek
(1955), obrońca. 1982 - 5 meczów. Wszedł do drużyny w trzecim meczu po kontuzji Jana Jałochy i od tej pory miał pewne miejsce na bocznej obronie. ŁKS Łódź.
ENGEL Jerzy
(1952), trener reprezentacji na mundialu w Korei i Japonii. Prowadził kluby w Polsce (m.in. Legię i Polonię) oraz na Cyprze.
FISCHER Andrzej
(1952), bramkarz. 1974 - rezerwowy. Górnik Zabrze.
FORYŚ Tadeusz
(1910), trener (asystent Kałuży) kadry na mundialu w 1938 roku. Po wojnie jeden z najwybitniejszych polskich trenerów, m.in. reprezentacji i klubów ligowych.
FURTOK Jan
(1962), napastnik. 1986 - 1 mecz. Jeden z czołowych polskich napastników, na mundialu w Meksyku był rezerwowym. Antoni Piechniczek wpuścił go na ostatnie pół godziny spotkania z Brazylią (0:4). Po mundialu, grając w Hamburgu i Eintrachcie Frankfurt, zdobył w 188 meczach Bundesligi 60 goli, najwięcej z Polaków.
GADOCHA Robert (
1946), napastnik. 1974 - 7 meczów. Uznany za najlepszego lewoskrzydłowego turnieju i świata. Nie zdobył ani jednej bramki (jednej nie uznał sędzia), ale znakomicie dryblował i podawał. Wybitny specjalista od rzutów wolnych i rożnych. Na tydzień przed rozpoczęciem turnieju w Niemczech poprosił o zwolnienie z Legii, mając nadzieję, że gra na mundialu pomoże mu lepiej sprzedać się za granicę. Był pierwszym polskim piłkarzem, który oficjalnie wyjechał do zawodowego klubu (FC Nantes, marzec 1975). Legia Warszawa.
GAŁECKI Antoni
(1906), obrońca. 1938 - 1 mecz. ŁKS Łódź.
GIEMSA Edmund
(1912), obrońca. 1938 - rezerwowy. Ruch Chorzów.
GŁOWACKI Arkadiusz
(1979), obrońca. 2002 - 1 mecz. Po dwóch porażkach reprezentacji zagrał 90 minut w ostatnim, zwycięskim spotkaniu z USA. Wisła Kraków.
GMOCH Jacek
(1939), na mistrzostwach w Niemczech (1974) asystent Kazimierza Górskiego, na mundialu w Argentynie (1978) pierwszy trener reprezentacji. Były reprezentant Polski w barwach Legii.
Jerzy Gorgoń
(c) EUGENIUSZ WARMIŃSKI/EAST NEWS
GORGOŃ Jerzy
(1949), obrońca. Dwukrotny uczestnik: 1974 - 7 meczów, 1 gol (z Haiti), 1978 - 5 meczów. Razem 12 meczów, 1 gol. Jeden z najlepszych i najbardziej znanych polskich środkowych obrońców (po meczu na Wembley nazwany przez angielskich dziennikarzy "Wielką białą górą"). Świetnie grał głową i strzelał z dalszych odległości. Trener Gmoch nie wystawił go przeciw Argentynie, co pomogło gospodarzom w odniesieniu zwycięstwa. Górnik Zabrze.
GORA Wilhelm
(1916), pomocnik. 1938 - 1 mecz. Cracovia Kraków.
GORSKI Kazimierz
(1921), trener na mundialu w roku 1974. Zdobywca z kadrą trzeciego miejsca. Prowadził reprezentację także do złotego (1972) i srebrnego medalu olimpijskiego (1976). Najwybitniejszy polski trener w historii. Prowadził w Polsce kluby ligowe, z Panathinaikosem i Olimpiakosem zdobywał tytuł mistrza Grecji. Prezes i prezes honorowy PZPN. Najwybitniejsza postać w historii polskiego futbolu.
GUT Zbigniew
(1949), obrońca. 1974 - 2 mecze. Rezerwowy, ale miał szczęście, że Adam Musiał naruszył regulamin zgrupowania i Kazimierz Górski zamiast niego wystawił na mecz ze Szwecją Guta. Górski go lubił, bo podczas igrzysk w Monachium Gut rozegrał znakomity mecz przeciw Niemcom z NRD, którzy przez 90 minut nie mogli się zorientować, na jakiej pozycji grał. Odra Opole.
HAJDAS Bogusław
(1939), asystent Antoniego Piechniczka na mundialu w Hiszpanii (1982). Trener reprezentacji młodzieżowej i klubów ligowych.
HAJTO Tomasz
(1972), obrońca. 2002 - 2 mecze. Jako środkowy obrońca bardzo ułatwił zadanie przeciwnikom. Zwłaszcza Portugalczykom w spotkaniu przegranym 0:4. Schalke 04 Gelsenkirchen, Niemcy.
IWAN Andrzej
(1959), napastnik. Dwukrotny uczestnik: 1978 - 2 mecze, 1982 - 2 mecze. Wyjechał na mundial do Argentyny z opinią największego talentu w polskim futbolu od czasu Włodzimierza Lubańskiego. Był najmłodszym uczestnikiem turnieju. Na mundialu w Hiszpanii był już zawodnikiem pierwszej jedenastki, ale w drugim spotkaniu(z Kamerunem) doznał kontuzji i już więcej nie zagrał. Wisła Kraków.
JAKÓBCZAK Roman
(1946), napastnik. 1974 - rezerwowy. Lech Poznań.
JAŁOCHA Jan
(1957), obrońca. 1982 - 3 mecze. W trzecim meczu (z Peru) odniósł kontuzję i zastąpił go Marek Dziuba. Wisła Kraków.
JANAS Paweł
(1953), obrońca. 1982 - 7 meczów. Podstawowy środkowy obrońca (w parze z Władysławem Żmudą). Rozegrał wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty. Legia Warszawa.
JARGUZ Alojzy
(1934), pierwszy polski sędzia główny na mundialu. W roku 1978 w Argentynie prowadził spotkanie Peru - Iran 4:1. Także sędzia liniowy na tym mundialu i na mistrzostwach w Hiszpanii (1982).
JUSTEK Mirosław
(1948), obrońca. 1978 - rezerwowy. Lech Poznań.
KALINOWSKI Zygmunt
(1949), bramkarz. 1974 - rezerwowy. Śląsk Wrocław.
KAŁUŻA Józef
(1896), kapitan związkowy (odpowiedzialny za przygotowanie reprezentacji) na mistrzostwach w roku 1938. Były reprezentant Polski w barwach Cracovii. Uczestnik pierwszego meczu Polski z Węgrami (1921), jeden z najlepszych napastników Polski lat dwudziestych XX wieku.
KAŁUŻNY Radosław
(1974), pomocnik. 2002 - 2 mecze. Miał być jednym z głównych realizatorów planu taktycznego Jerzego Engela, ale zawiódł w meczu z Koreą, a w drugim, z Portugalią, odniósł kontuzję w 16. minucie i już na boisko nie wrócił. Energie Cottbus, Niemcy.
KAPKA Zdzisław
(1954), napastnik. 1974 - 1 mecz. 20letni, najmłodszy członek kadry na mundial, znalazł się w niej głównie dzięki temu, że został królem strzelców ligi. Przebywał na boisku tylko przez ostatnich 12 minut, ale był to mecz z Brazylią, o trzecie miejsce.
KARAŚ Jan
(1959), pomocnik. 1986 - 3 mecze. Zaczynał jako rezerwowy, w ostatnim spotkaniu, przeciw Brazylii, wybiegł w pierwszej jedenastce.
Henryk Kasperczak
(c) EUGENIUSZ WARMIŃSKI/EAST NEWS, GRZEGORZ HAWAŁEJ, BARTOSZ JANKOWSKI, ŁUKASZ GROCHALA/PRZEGLAD SPORTOWY, RAFAŁ GUZ
KASPERCZAK Henryk
(1946), pomocnik, obrońca. Dwukrotny uczestnik: 1974 - 7 meczów, 1978 - 6. Razem 13 meczów. Prawy pomocnik w znakomitej drugiej linii polskiej reprezentacji Kasperczak - Deyna - Maszczyk. Po jego podaniach padły obydwie bramki w spotkaniu z Włochami, zdobyte przez Andrzeja Szarmacha i Kazimierza Deynę. Podstawowy gracz także na mundialu '78.W spotkaniu przeciw Argentynie grał na pozycji stopera. Stal Mielec. Trener reprezentacji Tunezji podczas mistrzostw świata we Francji. Po porażkach z Anglią (0:2) i Kolumbią (0:1) zwolniony w trakcie turnieju.
KAZIMIERSKI Jacek
(1959), bramkarz. 1982 - rezerwowy, 1986 - rezerwowy. Legia Warszawa.
KŁOS Tomasz
(1973), obrońca. 2002 - 2 mecze. W pierwszym spotkaniu zastąpił na środku obrony kontuzjowanego Jacka Bąka. Nie grał przeciw Portugalii (0:4). Przyczynił się do zwycięstwa Polski nad USA. Kaiserslautern, Niemcy.
KMIECIK Kazimierz
(1951), napastnik. 1974 - 2 mecze. Rezerwowy, w meczu z Niemcami grał przez ostatnie 10 minut i był bliski zdobycia gola.
KOMORNICKI Ryszard
(1959), pomocnik. 1986 - 3 mecze. Gracz pierwszej jedenastki, po meczu z Anglią stracił miejsce. Górnik Zabrze.
KOSTRZEWA Zdzisław
(1955), bramkarz. 1978 - rezerwowy. Zagłębie Sosnowiec.
KOŹMIŃSKI Marek
(1971), obrońca, pomocnik. 2002 - 3 mecze. Jeden z dwóch piłkarzy (obok Jacka Krzynówka), którzy grali we wszystkich trzech meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Ancona Calcio, Włochy.
KRYSZAŁOWICZ Paweł
(1974), napastnik. 2002 - 3 mecze, 1 gol (z USA). Eintracht Frankfurt, Niemcy.
KRZYNÓWEK Jacek
(1976), pomocnik. 2002 - 3 mecze. Jeden z dwóch (obok Marka Koźmińskiego), którzy rozegrali wszystkie trzy całe mecze. Nürnberg, Niemcy.
KUBICKI Dariusz
(1963), obrońca. 1986 - 1 mecz. Kontuzjowany w pierwszej połowie pierwszego spotkania (z Marokiem) zszedł w przerwie i już na boisko nie wrócił. Legia Warszawa.
KUCHARSKI Cezary
(1972), pomocnik. 2002 - 1 mecz. Zagrał dopiero w trzecim meczu, z USA, jedynym wygranym na tym turnieju. Napastnik, wystąpił w drugiej linii. Zmieniony w 65. minucie przez Marcina Żewłakowa. Legia Warszawa.
KUKLA Zygmunt
(1948), bramkarz. 1978 - 2 mecze. Rezerwowy, zastąpił Jana Tomaszewskiego po meczu z Argentyną. Zagrał przeciw Peru i Brazylii. Stal Mielec.
KUPCEWICZ Janusz
(1955), pomocnik. 1978 - rezerwowy, 1982 - 5 meczów, 1 gol. Cieszył się opinią wielkiego talentu, ale nie miał dużych szans na grę w roku 1978. Na następnych mistrzostwach wystąpił tylko dlatego, że Andrzej Iwan odniósł kontuzję, Zbigniew Boniek zajął jego miejsce w ataku, a Kupcewicz - miejsce Bońka w drugiej linii. Od tego momentu polska drużyna zaczęła dobrze grać. Bramka z rzutu wolnego w meczu o trzecie miejsce z Francją. Arka Gdynia.
KUSTO Marek
(1954), napastnik. Trzykrotny uczestnik mundiali: 1974 - rezerwowy, 1978 - rezerwowy, 1982 - 3 mecze. Gry, i to w roli rezerwowego, doczekał się dopiero na swoim trzecim mundialu. Członek słynnej trójki napastników Wisły: Kmiecik - Kapka - Kusto, którzy dominowali w polskiej lidze, ale w kadrze na mistrzostwa byli rezerwowymi. Wisła Kraków (1974, 1978), Legia Warszawa (1982).
Grzegorz Lato
(c) MANFRED REHM/DPA/PAP, EUGENIUSZ WARMIŃSKI/EAST NEWS, BARTOSZ JANKOWSKI (2), PIOTR KOWALCZYK, PIOTR NOWAK
LATO Grzegorz
(1950), napastnik, pomocnik. Trzykrotny uczestnik: 1974 - 7 meczów, 7 bramek, 1978 - 6 meczów, 2 gole, 1982 - 7 meczów, 1 gol. Razem 20 meczów, 10 goli. Pod względem liczby zdobytych goli Lato zajmuje siódme miejsce na liście najskuteczniejszych strzelców w historii mundiali. Król strzelców turnieju w roku 1974. Na swoim trzecim turnieju, w Hiszpanii, wystąpił w pomocy. Zdobywał dla Polski najważniejsze gole - pierwszego w roku 1974 (już w 7. min z Argentyną, 3:2), jedynego w meczu o trzecie miejsce (z Brazylią, 1:0), pierwszego cztery lata później (z Tunezją 1:0). Stal Mielec (1974, 1978), KSC Lokeren, Belgia (1982).
LISTKIEWICZ Michał
(1953), sędzia liniowy na dwóch mistrzostwach świata - we Włoszech (1990) i w USA (1994). We Włoszech pełnił swoją funkcję aż w ośmiu meczach, w tym w meczu otwarcia i w finale RFN - Argentyna. Prezes PZPN od roku 1999.
Włodzimierz Lubański
(c) MANFRED REHM/DPA/PAP, EUGENIUSZ WARMIŃSKI/EAST NEWS, BARTOSZ JANKOWSKI (2), PIOTR KOWALCZYK, PIOTR NOWAK
LUBAŃSKI Włodzimierz
(1947), napastnik. 1978 - 5 meczów. Czołowy polski piłkarz, na mistrzostwa do Niemiec nie mógł pojechać z powodu kontuzji. Na mundialu w Argentynie Jacek Gmoch wyznaczył mu rolę rezerwowego. Pierwszy polski piłkarz na mundialu z zagranicznego klubu. KSC Lokeren, Belgia.
MACULEWICZ Henryk
(1950), obrońca. 1978 - 6 meczów. W klubie grał jako środkowy obrońca, na mundialu jako boczny. Ale musiał grać, bo był absolwentem wyższej uczelni technicznej, co dawało mu u trenera Jacka Gmocha, który sam był inżynierem, większe szanse. Wisła Kraków.
MADEJSKI Edward
(1914), bramkarz. 1938 - 1 mecz. Bronił polskiej bramki w jedynym przedwojennym meczu na mundialu, z Brazylią, i mimo że puścił sześć bramek, nikt nie obarczał go winą. W czasie mistrzostw nie należał formalnie do żadnego klubu. Wcześniej był bramkarzem Wisły Kraków, a potem Garbarni.
MAJDAN Radosław
(1972), bramkarz. 2002 - 1 mecz. Po dwóch porażkach Jerzy Engel wstawił go na ostatni mecz, z USA, wygrany 3:1. Goeztepe Izmir, Turcja.
MAJEWSKI Stefan
(1956), obrońca. Dwukrotny uczestnik: 1982 - 7 meczów, 1 gol, 1986 - 4 mecze. W Hiszpanii grał jako boczny obrońca, w Meksyku - środkowy. We wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty. W spotkaniu o trzecie miejsce zdobył bramkę głową. Legia Warszawa (1982), Kaiserslautern, Niemcy (1986).
MASZCZYK Zygmunt
(1945), pomocnik. 1974 - 7 meczów. Podstawowy pomocnik "Wielkiej drużyny" Górskiego,w której na mundial zajął miejsce Lesława Ćmikiewicza. Najstarszy piłkarz tamtej kadry, choć miał tylko 29 lat. Ruch Chorzów.
MASZTALER Bohdan
(1949), pomocnik. 1978 - 4 mecze, ale tylko jeden cały. Ulubieniec Jacka Gmocha, absolwent SGGPiS. ŁKS Łódź.
MATYSEK Adam
(1968), bramkarz. 2002 - rezerwowy. Jedyny członek kadry na mundial w Azji, który nie wyszedł na boisko. Niestowarzyszony.
MATYSIK Waldemar
(1961), pomocnik. Dwukrotny uczestnik: 1982 - 6 meczów, 1986 - 3 mecze. Człowiek od czarnej roboty, niezwykle waleczny i skuteczny defensywny pomocnik. Występ na mundialu w Hiszpanii przypłacił ciężką chorobą psychiczną, która omal nie zakończyła jego kariery. Wrócił i wyjechał na jeszcze jeden mundial, a potem długo grał we Francji i w Niemczech. Górnik Zabrze.
MAZUR Włodzimierz
(1954), napastnik. 1978 - 1 mecz, a dokładnie 26 minut gry przeciw Argentynie. Zmienił Masztalera. Zagłębie Sosnowiec.
Józef Młynarczyk
(c) RAFAŁ GUZ (3), BARTOSZ JANKOWSKI, SVEN SIMON/IMAGO/EAST NEWS
MŁYNARCZYK Józef
(1953), bramkarz. Dwukrotny uczestnik: 1982 - 7 gier, 1986 - 4. Podczas mundialu w Hiszpanii przepuścił tylko pięć bramek w siedmiu meczach. Największy sukces - Puchar Mistrzów, osiągnął dopiero po obydwu występach na mistrzostwach. Widzew Łódź (1982), FC Porto, Portugalia (1986). Asystent Jerzego Engela na mundialu w Korei i Japonii.
MOWLIK Piotr
(1951), bramkarz. 1982 - rezerwowy. Lech Poznań.
MURAWSKI Maciej
(1974), pomocnik. 2002 - 1 mecz. Tytaniczna praca w obronie w jedynym zwycięskim meczu Polaków w Korei - z USA 3:1. Legia Warszawa.
MUSIAŁ Adam
(1948), obrońca. 1974 - 6 meczów. Podstawowy lewy obrońca, dobry duch drużyny Górskiego. Nie wystąpił tylko w meczu ze Szwecją, karnie odsunięty od drużyny za zbyt późny powrót do hotelu. Wisła Kraków.
NAWAŁKA Adam
(1957), pomocnik. 1978 - 5 meczów. Odkrycie mundialu w Argentynie, uznany za jednego z najlepszych pomocników świata młodego pokolenia.
NYC Edward
(1914), pomocnik. 1938 - 1 mecz. Polonia Warszawa.
OBRĘBSKI Waldemar
(1944), asystent Jacka Gmocha na mundialu w Argentynie (1978). Były piłkarz Legii, trener reprezentacji Polski do lat 21 i pierwszej (w czterech meczach przeciw Japonii, 1981).
OLISADEBE Emmanuel
(1978), napastnik. 2002 - 3 mecze, 1 bramka. Urodzony w Nigerii, pierwszy czarnoskóry reprezentant Polski. Na dwa lata przed mundialem otrzymał obywatelstwo polskie. Najskuteczniejszy strzelec eliminacji, w finałach zdobył tylko jedną bramkę (pierwszą z USA). Panathinaikos Ateny, Grecja.
OSTROWSKI Marek
(1959), obrońca. 1986 - 4 mecze. Boczny obrońca. Solidny w lidze, przeciętny w reprezentacji. Pogoń Szczecin.
PAŁASZ Andrzej
(1960), napastnik. 1982 - 2 mecze, 1986 - rezerwowy. Okrzyknięty następcą Włodzimierza Lubańskiego, nie stał się nim. Na mundialu w Hiszpanii rezerwowy. Wszedł dwa razy, ale w sumie spędził na boisku niewiele ponad godzinę. Górnik Zabrze.
PAWLAK Krzysztof
(1958), obrońca. 1986 - 2 mecze (całe, z Portugalią i Anglią). Lech Poznań.
PIĄTEK Leonard
(1913), napastnik. 1938 - 1 mecz. AKS Chorzów.
PIEC Ryszard
(1913), napastnik. 1938 - 1 mecz. Naprzód Lipiny.
PIEC Wilhelm
(1915), pomocnik. 1938 - rezerwowy. Brat Ryszarda. Naprzód Lipiny.
Antoni Piechniczek
(c) MAREK WIELGUS/REPORTER, RAFAŁ GUZ, PIOTR NOWAK, ŁUKASZ CYNALEWSKI/AGENCJA GAZETA, BARTOSZ JANKOWSKI
PIECHNICZEK Antoni
(1942), jedyny trener, który prowadził reprezentację Polski na dwóch mundialach - w Hiszpanii (1982 - III miejsce) i Meksyku (1986). Wcześniej reprezentant Polski, piłkarz Ruchu Chorzów i Legii, trener klubów ligowych, a także reprezentacji Tunezji (na igrzyskach w Seulu) i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
POCIĘGIEL Jacek
(1957), sędzia liniowy na mundialu we Francji (3 mecze).
POTRZEBOWSKI Edmund
(1926), trener przygotowania fizycznego (preparador fisico) reprezentacji Meksyku na mundialu w tym kraju (1986). Współpracownik Bory Milutinovicia. Olimpijczyk z Helsinek (1952) na średnich dystansach. Trener lekkoatletyczny na Kubie i w Meksyku.
PRZYBYŚ Kazimierz
(1960), obrońca. 1986 - 2 mecze. Widzew Łódź.
RUDY Wojciech
(1952), obrońca. 1978 - 1 mecz (85 minut z Meksykiem). Zagłębie Sosnowiec.
RZĄSA Tomasz
(1973), obrońca. 2002 - 1 mecz (wszedł za Michała Żewłakowa na ostatnie 19 minut z Portugalią). Miesiąc wcześniej zdobył z Feyenoordem Rotterdam Puchar UEFA.
SCHERFKE Fryderyk
(1909), napastnik. 1938 - 1 mecz. Zdobywca bramki w meczu z Brazylią z rzutu karnego, pierwszego w historii występów Polaków na mundialach. Warta Poznań.
SIBIK Paweł
(1971), pomocnik. 2002 - 1 mecz (ostatnie cztery minuty z USA, wszedł za Olisadebe). Odra Wodzisław.
SKROBOWSKI Piotr
(1961), obrońca. 1982 - rezerwowy. Wisła Kraków.
Włodzimierz Smolarek
(c) RAFAŁ GUZ, BARTOSZ JANKOWSKI, BARTOSZ SIEDLIK, PIOTR NOWAK, MAREK WIELGUS/REPORTER, DPA/PAP
SMOLAREK Włodzimierz
(1957), napastnik. Dwukrotny uczestnik: 1982 - 6 meczów, 1 bramka, 1986 - 4 mecze, 1 bramka. Razem 10 gier i 2 gole. Podstawowy polski gracz na obydwu mundialach w Hiszpanii i Meksyku. Strzelał ważne bramki w eliminacjach (z NRD w Lipsku) i na turniejach finałowych - pierwszą w spotkaniu z Peru (po dwóch i pół meczu Polaków bez goli) i jedyną na mundialu w Meksyku (1:0 z Portugalią). Widzew Łódź.
SPOIDA Marian
(1901), trener (asystent Kałuży) na mistrzostwach we Francji (1938). Wcześniej reprezentant Polski w barwach Warty Poznań.
STREJLAU Andrzej
(1940), asystent Kazimierza Górskiego na mundialu w Niemczech (1974) i Jacka Gmocha na mundialu w Argentynie (1978). Trener kadry (1989 - 1993).
Andrzej Szarmach
(c) RAFAŁ GUZ, BARTOSZ JANKOWSKI, BARTOSZ SIEDLIK, PIOTR NOWAK, MAREK WIELGUS/REPORTER, DPA/PAP
SZARMACH Andrzej
(1950), napastnik. Trzykrotny uczestnik: 1974 - 6 meczów, 5 goli, 1978 - 5 meczów, 1 gol, 1982 - 2 mecze, 1 gol. Za każdym razem jako zawodnik innego klubu. Jeden z najwybitniejszych polskich napastników, wszedł do reprezentacji po kontuzji Włodzimierza Lubańskiego. Wicekról strzelców mundialu w Niemczech (5 goli, razem z Johanem Neeskensem). Nie mógł wystąpić w słynnym półfinałowym pojedynku z RFN. Podstawowy zawodnik na dwóch turniejach finałowych, podczas trzeciego, ku zaskoczeniu kibiców, pełnił rolę rezerwowego. Mimo to w meczu o trzecie miejsce z Francją strzelił pierwszego gola dla Polski. Górnik Zabrze (1974), Stal Mielec (1978), Auxerre, Francja (1982).
SZCZEPANIAK Władysław
(1910), obrońca. 1938 - 1 mecz. Kapitan w pierwszym meczu Polaków w historii mistrzostw świata. Legenda przedwojennego i warszawskiego futbolu. Polonia Warszawa.
SZYMANOWSKI Antoni
(1951), obrońca. Dwukrotny uczestnik: 1974 - 7 meczów, 1978 - 6. Razem 13 występów. Jeden z najlepszych prawych (ale grał też z lewej strony i na środku) obrońców w polskiej piłce. W wyniku konfliktu z trenerem Antonim Piechniczkiem nie pojechał na mundial w Hiszpanii, mimo że wciąż prezentował dobrą formę. Wisła Kraków.
ŚWIERCZEWSKI Piotr
(1972), pomocnik. 2002 - 2 mecze. Na mundialu w Korei wyróżnił się głównie w walce z dziennikarzami. Olympique Marsylia.
TARASIEWICZ Ryszard
(1962), pomocnik. 1986 - 1 mecz (z Brazylią). Niewiele brakowało, a zdobyłby bramkę. Dobry w lidze, Piechniczek nie widział go w pierwszej jedenastce. Śląsk Wrocław.
URBAN Jan
(1962), pomocnik. 1986 - 4 mecze. Wyróżniający się pomocnik i napastnik w Polsce, karierę zrobił dopiero po przejściu do ligi hiszpańskiej. Górnik Zabrze.
Tomasz Wałdoch
(c) RAFAŁ KLIMKIEWICZ, ADM, WŁODZIMIERZ SIERAKOWSKI/PRZEGLAD SPORTOWY
WAŁDOCH Tomasz
(1971), obrońca. 2002 - 3 mecze. Kapitan reprezentacji w Korei. Grał na środku obrony i po dwóch meczach przegranych stracił miejsce. W trzecim Jerzy Engel wpuścił go na ostatnią minutę. Ładny gest wobec wyjątkowo solidnego i lubianego zawodnika, który cieszy się szacunkiem także u kibiców niemieckich. Schalke 04 Gelsenkirchen.
WANDZIK Józef
(1963), bramkarz. 1986 - rezerwowy. Górnik Zabrze.
WIECZOREK Henryk
(1949), obrońca. 1974 - rezerwowy. Górnik Zabrze. Obecnie przewodniczący Rady Miasta Chorzowa.
WIERZBOWSKI Maciej
(1971), sędzia liniowy na mistrzostwach w Korei i Japonii. Cztery mecze, w tym półfinał Brazylia - Turcja 1:0.
Ernest Wilimowski
(c) RAFAŁ KLIMKIEWICZ, ADM, WŁODZIMIERZ SIERAKOWSKI/PRZEGLAD SPORTOWY
WILIMOWSKI Ernest
(1916), napastnik. 1938 - 1 mecz, 4 bramki. Pierwszy uczestnik mundialu, który zdobył w nim cztery gole w jednym meczu (z Brazylią, 5:6). Najwybitniejszy polski piłkarz przed wojną, na lata zapomniany, ponieważ podczas okupacji przyjął obywatelstwo Rzeszy i strzelał bramki dla jej drużyny narodowej. Ruch Wielkie Hajduki.
WODARZ Gerard
(1913), napastnik. 1938 - 1 mecz. Najlepszy polski lewoskrzydłowy przed wojną.
WÓJCICKI Roman
(1958), obrońca. Trzykrotny uczestnik: 1978 - rezerwowy, 1982 - 1 mecz, 1986 - 4. W Hiszpanii zagrał tylko raz, ale drugą połowę spotkania o trzecie miejsce. Solidny obrońca, jeden z ulubieńców AntoniegoPiechniczka. Odra Opole (1978), Śląsk Wrocław (1982), Widzew Łódź (1986).
WÓJCIK Ryszard
(1956), drugi sędzia główny z Polski (po Alojzym Jarguzie). Na turnieju we Francji (1998) prowadził mecz Holandia - Korea 5:0. W ostatniej chwili znalazł się na mundialu, zajmując miejsce kontuzjowanego Szweda Andersa Friska.
ZGUTCZYŃSKI Andrzej
(1958), napastnik. 1982 - 1 mecz. 16 ostatnich minut spotkania z Portugalią (zastąpił Smolarka). Górnik Zabrze.
ZIELIŃSKI Jacek
(1967), obrońca. 2002 - 1 mecz. Po dwóch porażkach Engel zmienił niemal cały skład i Jacek Zieliński nie tylko mógł zagrać, ale w roli kapitana poprowadził reprezentację do jedynego zwycięstwa w Korei - nad USA. Legia Warszawa.
ŻEWŁAKOW Marcin
(1976), napastnik. 2002 - 3 mecze, 1 gol. Wchodził z ławki, ale zdobył piękną bramkę głową w spotkaniu z USA, kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko. Excelsior Mouscron, Belgia.
ŻEWŁAKOW Michał
(1976), obrońca. 2002 - 2 mecze. Brat bliźniak Marcina. Pierwsza braterska para w historii polskich mundiali. Excelsior Mouscron, Belgia.
Władysław Żmuda
(c) EUGENIUSZ WARMIŃSKI/EAST NEWS
ŻMUDA Władysław
(1954), obrońca. Czterokrotny uczestnik: 1974 - 7 meczów, 1978 - 6, 1982 - 7, 1986 - 1. Razem 21 meczów, co daje mu trzecie miejsce na liście piłkarzy grających na mundialach najczęściej wspólnie z Uwe Seelerem i Diego Maradoną, za Lotharem Matthäusem - 25, i Paolo Maldinim - 23. Legenda światowego futbolu. Kazimierz Górski nie bał się powierzyć mu funkcji środkowego obrońcy, mimo że Żmuda miał na swoim pierwszym mundialu, w Niemczech, tylko 20 lat. Na ostatnim, 12 lat później, Antoni Piechniczek wpuścił go na cztery minuty meczu z Brazylią. Na pierwszych trzech turniejach nie schodził z boiska. Był kapitanem w Hiszpanii. Gwardia Warszawa (1974), Śląsk Wrocław (1978), Widzew Łódź (1982), US Cremonese (1986). Asystent Jerzego Engela na mundialu w Azji.
ŻURAWSKI Maciej
(1976), napastnik. 2002 - 3 mecze, ale tylko jeden cały, z USA. Nie wykorzystał w nim rzutu karnego. Wisła Kraków.
""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 18:00, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na stronach "ORŁY GORSKIEGO" mozna przeczytać troche zbyt surową opinię o ustawieniu SKLADU DRUŻYNY POLSKIEJ na mecz ze Szwecja w 1974 roku . Zbyszek Gut zastapił OBROŃCE MUSIAŁA ,ktory troche piwka popił i zlamał regulamin . Zbyszek był nieograny z pozostalym skladem REPREZENTACYJNYM SKLADEM ,ktorzy grali od wielu miesiecy w jednym niezmienionym skladzie podstawowej jedenastki .Dlatego należy dac wyrazy zrozumienia dla przeczytanych ponizej recenzji Grzegorza Lato o składzie druzyny .Mecz wygrali i to sie liczy..
"
Mecz ze Szwecją
Po spotkaniu z Włochami poszliśmy sobie na piwko. Pijało sie je oficjalnie, oczywiście nie przed meczami. Było nas chyba dziewięciu. Dotarliśmy do hotelu parę minut po jedenastej wieczorem. Kazio Górski był coś naminowany, zaczął nas ochrzaniać, że za późno wróciliśmy. My nic, cicho staraliśmy się przejść do pokojów. Tylko Adaś Musiał wdał się z Górskim w dyskusję, a ten na to:
Wypieprzaj stąd, jesteś pijany!
A chłopak był trzeźwy jak świnia, tyle że po piwie czuć dosyś mocny zapach. Zaraz ci nasi nawiedzeni działacze zaczęli proponować, żeby odesłać Musiała do kraju.
W każdym razie przeciwko Szwecji Musiał nie zagrał, a wstawili nam Zbyszka Guta. I to jeszcze zrobili tak, że Guta dali na prawą obronę, a Szymanowskiego,grającego dotąd na prawej - na lewą. Praktycznie rozpieprzyli nam tę całą defensywę, z którą nam się dobrze grało. I trzeba powiedzieć że ze Szwedami wygraliśmy szczęśliwie, bo oni przecież nie wykorzystali rzutu karnego.
W 43 minucie tej strasznej mordęgi, po długim dosrodkowaniu Gadochy, piłkę na głowę przejął Szarmach, szwedzki bramkarz Hellstroem wyszedł do Andrzeja, a ten zgrał z kozła do mnie. Nie miałem żadnych trudności z wrzuceniem piłki głowa, do pustej bramki. Wygraliśmy więc 1:0.
Po tym meczu Adaś Musiał wrócił do łask, bo jednak okazało się, że jest potrzebny.
"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 18:21, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na stronach "ściągi.pl" czytamy o FENOMENIE SUKCESU POLSKIEGO PIŁKARSTWA W LATACH '70 XX wieku
Zbyszek Gut był ulubieńcem trenera Kazimierza Górskiego .Przełom sukcesu polskiej piłki noznej nastąpił w maeczu z NRD a Zbyszek Gut zagrał tam jako LIBERO ...Wprawdzie ten artykuł o tym nie mowi ale warto poznac HISTORIE SUKCESU POLAKÓW w której jednym z autorów jest nasz ZIOMAL ZBYSZEK GUT.
"Historia sportu rzadko zna przypadki tak błyskawicznego awansu do światowej czołówki.
Kiedy w roku 1971 opiekę nad piłkarską reprezentacją Polski przejmował Kazimierz Górski, nasza drużyna zaliczała się do europejskich średniaków. W następnym roku była już mistrzem olimpijskim, w dwa lata później wywalczyła awans do Finałów Piłkarskich Mistrzostw Świata, a w 1974 zdobyła na tychże mistrzostwach trzecie miejsce.
Zaskakujące postępy i sensacyjne rezultaty. Te sukcesy na światową skalę i rewelacyjny styl gry zyskały powszechny aplauz na turnieju w Republice Federalnej Niemiec. Do dzisiaj najwybitniejsi znawcy futbolu zastanawiają się nad przyczynami tak szybkiego wzrostu poziomu polskiego piłkarstwa. Złożyło się na to wiele czynników, z których na pierwszym miejscu postawić trzeba wytrwałość, solidną pracę zawodników a także zdolności fachowe i wychowawcze trenera.
Kazimierz Górski był kiedyś piłkarzem. Nie osiągnął sławy Lubańskiego czy Deyny. Straszliwa wojna zmarnowała mu najlepsze lata życia. Mozolnym trudem doszedł jednak do upragnionego celu: przywdział koszulkę reprezentanta Polski. Potem został trenerem. Przez wiele lat opiekował się drużyną juniorów oraz trenował zespół młodzieżowy. Na wszystkich posterunkach pracy dał się poznać jako wybitny fachowiec i wspaniały człowiek. Takim pozostał do dnia dzisiejszego.
Często mówią o Górskim, że ma szczęśliwą rękę, że szczęście nigdy go nie opuszcza. Może jest w tym coś z prawdy. Ale Górski jest przede wszystkim tytanem pracy. Nigdy w życiu nie liczył na szczęście. I może właśnie dlatego fortuna mu pomogła. Objął opiekę nad pierwszą reprezentacją Polski w przededniu olimpijskich eliminacji. Miał zespół zdolny lecz nie ustabilizowany. Olśniewający fantazją, a równocześnie doprowadzający do czarnej rozpaczy swoją nieudolnością. Z takiej to chimerycznej ekipy podjął się Górski stworzyć monolit. Z pomocą przyszedł mu znany piłkarz z lat sześćdziesiątych, któremu ciężka kontuzja przerwała świetnie zapowiadającą się karierę - Jacek Gmoch.
I tak się rozpoczęła polska droga do finałów mistrzostw świata. Droga, której pierwszym etapem był turniej olimpijski w Monachium.
Na olimpijskim szlaku polscy piłkarze napotkali trudne do przebycia bariery. W eliminacjach los wyznaczył naszej drużynie jako partnerów zespoły Bułgarii i Hiszpanii.
Bułgarscy piłkarze są naszym tradycyjnym rywalem. Obie drużyny grywały ze sobą ze zmiennym szczęściem, przy czym najczęściej o wynikach decydował atut własnego boiska. Bułgarzy preferują twardą, ostrą grę, co zmusza do zachowania daleko idącej ostrożności. Są szybcy, bojowi, lecz mają pewne braki w wyszkoleniu technicznym. Z Bułgarią mieliśmy stare, zadawnione porachunki, jeszcze z eliminacji do mistrzostw świata w Meksyku. Wtedy to szczęście dopisało Bułgarom, mimo że w Warszawie przegrali aż 0:3. Oto pierwszy przeciwnik Polski w olimpijskich eliminacjach. Bułgarska prasa sportowa nie miała żadnych wątpliwości, kto zostanie zwycięzcą turnieju kwalifikującego.
- Polacy są wprawdzie groąni na własnym terenie - pisał "Naroden Sport" - lecz bilans obydwu spotkań powinien okazać się korzystny dla naszej reprezentacji. A hiszpańscy amatorzy nie będą się liczyć w końcowym rozrachunku.
- Bułgarskie piłkarstwo było ostatnio wyżej notowane od polskiego i dlatego możemy być zadowoleni z losowania - oto opinia dziennika "Oteczestwen Front"
Pierwsze spotkanie z Bułgarią zdawało się potwierdzać nadzieje naszych przeciwników. W Starej Zagorze Polacy przegrali 1:3, przy czym mecz zakończył się nieprzyjemnym zgrzytem: rumuński sędzia Padurenau usunął z boiska Włodzimierza Lubańskiego. Był to werdykt co najmniej dyskusyjny, jako że właśnie Lubański padał najczęściej ofiarą zbyt ostrej gry... Początek nastrajał niezbyt optymistycznie. Kazimierz Górski nie popadł na szczęście w panikę:
- Jeden przegrany mecz nie rozstrzyga jeszcze wszystkiego. Nie zwykłem podważać decyzji sędziego, ale wydaje mi się, że tym razem arbiter postąpił zbyt pochopnie. Graliśmy przez wiele minut w dziesiątkę, toteż porażka w takich okolicznościach nie może nikogo dziwić. Bułgarzy w meczu rewanżowym są do pokonania, a o wyjeądzie do Monachium może w tej sytuacji zadecydować różnica bramek.
Na olimpiadę pojechali Polacy... Wygrali rewanż z Bułgarią 3:0, jak również rozstrzygnęli na swoją korzyść dwa mecze z Hiszpanią, oba w identycznym stosunku 2:0. Bułgarzy nie tylko przegrali w Warszawie, lecz także stracili jeden punkt w Hiszpanii! Po dwunastoletniej przerwie piłkarska reprezentacja Polski znów zakwalifikowała się do olimpijskich rozgrywek! Jedziemy do Monachium!
Trener Kazimierz Górski solidnie przygotował drużynę, doprowadził ją do wysokiej formy, ale na temat szans woli się nie wypowiadać. Faworytami olimpijskiego turnieju są Węgrzy, piłkarze Związku Radzieckiego i NRD. Mówi się również że dużą rolę mogą odegrać gospodarze. O Polakach nikt prawie nie wspomina. Przyjazd polskiej ekipy do wioski olimpijskiej nie zostaje nawet zauważony...
- Może to i dobrze - zwierza się Włodzimierz Lubański. - Znajdujemy się tutaj jak gdyby w cieniu lekkoatletów, bokserów, ciężarowców. Rzadko kto nas odwiedza, nikt chyba nie wierzy w nasze sukcesy. Mamy więc trochę spokoju, możemy trenować.
Pierwszy przeciwnik - Kolumbia. Co sądzi na ten temat nasz trener?
- Nie mamy powodów do narzekań. - mówi Kazimierz Górski - W naszej grupie eliminacyjnej znajduje się Kolumbia, Ghana i zespół NRD. Tylko ten ostatni przeciwnik prezentuje wysoki poziom. Do drugiej rundy rozgrywek przechodzą dwie drużyny. Wszystko wskazuje na to że, będą to drużyny Polski i NRD.
Na olimpijską premierę wyjeżdżali do Ingolstadt. Nieduże miasto, położone 80 km na północ od Monachium. Ładny, dobrze przygotowany stadion, obiektywna widownia. Zebrało się 6000 widzów, w tym sporo polskich wycieczkowiczów. Mecz wyznaczono na 16:30, ale o tej godzinie na boisko wybiegli tylko Polacy. Kolumbijczyków nie było.
- Spóąnili się na pociąg - Poinformował oficjalnie sędziego jeden z przedstawicieli komitetu organizacyjnego olimpijskiego turnieju. - Powinni przyjechać za kilka minut.
Sudański sędzia - pan Salih - okazał się człowiekiem wyrozumiałym. Nie zdecydował się na walkower dla Polski. Być może nie chciał sprawić zawodu publiczności. A może wiedział, że mecz ten będzie jedynie zwykłą formalnością? Polecił zaczekać na Kolumbijczyków i rozpoczął spotkanie z kilkunastominutowym opóąnieniem.
Była to gra do "jednej bramki". Polacy wygrali 5:1, wzorowo ze sobą współpracując i wypełniając wszystkie zadania trenera.
W podobnym stylu rozegrali polscy piłkarze mecz z Ghaną - wynik - 4:0 - aby następnie stanąć do rozgrywki o mistrzostwo grupy z reprezentacją NRD.
Trener reprezentacji NRD Georg Buschner jest człowiekiem małomównym. Nie lubi zwierzeń, nie ma zwyczaju dzielić się swoimi spostrzeżeniami. Podobno jest jednym z najbardziej pracowitych trenerów piłkarskich. Pracuje ze swoją drużyną bardzo systematycznie, według starannie przemyślanych i wcześniej opracowanych planów, do których rzadko wprowadza korekty. Jego wychowankowie robią stałe postępy. Opanowali bardzo dobrze grę w defensywie, mają znakomitą kondycję.
- Czy te walory wystarczą, aby pokonać Polskę? - Georg Buschner nie odpowiada. Po dłuższym namyśle stwierdza, że wygra ten zespół, który wykaże większą dojrzałość taktyczną.
- Jeśli pokonamy Polaków, to nasze aspiracje do złotego medalu staną się całkowicie uzasadnione. Buschner miał rację. Zadecydowała taktyka. Kazimierz Górski okazał się mistrzem w tej dziedzinie. Na boisku w Norynberdze polscy piłkarze zaskoczyli przeciwników nowym wariantem gry. Zagrali, wbrew przewidywaniom, defensywnie, decydując się od czasu do czasu na szybkie i groąne kontrataki. Z takich to właśnie kontrataków padły dwie bramki dla Polski, strzelone przez Jerzego Gorgonia. Polska wygrała 2:1!
Ten mecz stanowił punkt zwrotny w olimpijskim turnieju.
"Meuncher Merkur" napisał nazajutrz:
"Po zwycięstwie nad NRD polscy piłkarze nie tylko zdobyli mistrzostwo grupy, lecz stali się także poważnym kandydatem do olimpijskiego medalu. Reprezentacja Polski jest zespołem dojrzałym, wszechstronnie wyszkolonym. Polacy potrafią błyskawicznie przechodzić od obrony do natarcia i realizować nakreślone wcześniej założenia taktyczne. Polska, Związek Radziecki i Węgry - oto trójka kandydatów do pierwszego miejsca w olimpijskim turnieju."
W wiosce olimpijskiej zgotowano piłkarzom serdeczne przyjęcie. Po raz pierwszy uśmiech rozjaśnił poważną zazwyczaj twarz Kazimierza Górskiego.
- Trochę nas bolała ta początkowa obojętność - mówił nasz trener. - Czujemy się zagubieni w tłumie kandydatów do medali. Teraz już jesteśmy pełnoprawnymi mieszkańcami wioski olimpijskiej!
Długo i wnikliwie opracowywano plany strategiczne na trzy następne mecze. W grupie półfinałowej przeciwnikami Polski były drużyny Dani, Związku Radzieckiego i Maroka. Pierwsze miejsce w grupie dawało uprawnienia do walki o złoty medal. Drugie - do gry o medal brązowy.
- Naszym celem jest finał olimpijski - stwierdził Kazimierz Górski. - W drodze do tego celu musimy wygrać jeszcze trzy mecze. Najbardziej obawiamy się piłkarzy radzieckich. Ale uważać trzeba również na Danię...
Polski trener odczuwa pewien lęk przed Duńczykami. To dawna sprawa. Kazimierz Górski raz jeden występował w reprezentacji Polski. Było to w roku 1948. Brał udział w pamiętnym meczu w Kopenhadze. Polscy piłkarze ponieśli wtedy klęskę. Przegrali z Duńczykami 8:0. Górski niechętnie wspomina ten mecz, ale gdy wraca do wspomnień, od nowa przeżywa gorycz porażki. W sposobie myślenia trenera powstało coś w rodzaju "duńskiego kompleksu". Trudno się temu dziwić.
Nasi piłkarze spacerowali po opustoszałych uliczkach wioski olimpijskiej. Rozmowa im zupełnie się nie kleiła. Każdy na swój sposób przeżywał to spotkanie.
- Chciałbym aby było już po meczu - przemówił Kazimierz Deyna. - Czujemy się zmęczeni psychicznie, nie mamy ochoty do gry. Podczas każdego turnieju zdarzają się takie załamania, lecz wtedy staramy się przynajmniej nie myśleć o przeciwniku.
Mecz w żadnym wypadku nie mógł zadowolić gustów wybrednych koneserów futbolu. Duńczycy grali przeciętnie, Polacy jeszcze gorzej. Obawy okazały się uzasadnione. Na szczęście skończyło się tym razem remisem - 1:1.
- Ważne, że nie przegraliśmy - skomentował Kazimierz Górski. - Porażka równałaby się utracie szans na medal olimpijski. Na słabą grę złożyło się kilka przyczyn. Drużyna nie wytrzymała kondycyjnie i psychicznie czwartego meczu w turnieju. Ponadto graliśmy z... Duńczykami. W następnym meczy będzie lepiej.
Skąd taka pewność, gdy przeciwnikiem jest drużyna Związku Radzieckiego?
Nasz trener wiedział jednak, co mówi.
Psychiczne zmęczenie minęło bez śladu. W ciągu kilkudziesięciu godzin cała drużyna przeszła zadziwiającą metamorfozę. W dwa lata póĄniej podobne zjawisko będzie można zaobserwować podczas mistrzostw świata.
5 września na stadionie w Augsburgu oglądaliśmy zupełnie inną polską drużynę. To byli przyszli Mistrzowie Olimpijscy i finaliści mistrzostw świata. Końcowy kwadrans wielkiego widowiska przeszedł do kronik polskiego futbolu. W ciągu 15 minut nasz zespół odwrócił całkowicie losy spotkania. Ze stanu 0:1 zrobiło się szybko 2:1 dla Polski. I tak - ku rozpaczy radzieckich piłkarzy - zostało do końca.
- Gratulujemy mistrzowskiej drużyny - powiedział, wychodząc ze stadionu, redaktor Lukacs z budapeszteńskiego "Nepszabadsag" -Chciałbym jak najlepiej dla swojego zespołu, ale muszę być obiektywny: Madziarzy nie mają z wami żadnych szans! W takiej formie Polaków nigdy jeszcze nie widziałem.
Trener Kazimierz Górski był bardziej surowy w swoich ocenach: - Nasi piłkarze niepotrzebnie oddali w pierwszej połowie inicjatywę. Gdyby od samego początku grali uważnie, jak w ostatnich kilkudziesięciu minutach, to nie potrzebowalibyśmy drżeć o rezultat spotkania. Dopiero po przerwie narzucili ogromne tempo którego nie wytrzymali zawodnicy radzieccy.
Prasa nie szczędziła pochwał pod adresem polskiej "jedenastki".
Polska jest teraz faworytem olimpijskiego turnieju - pisał nazajutrz "Kicker". W ostatnich 30 minutach gry Polacy pokazali, co naprawdę potrafią. Polska drużyna wykazała doskonałą odporność psychiczną. Polacy byli niewątpliwie lepsi w tym meczu, mimo że zawodnicy radzieccy przez długi czas prowadzili 1:0. W końcówce polski zespół uzyskał wyraĄną przewagę, choć z placu gry musiał zejść jeden z najlepszych graczy - Gorgoń. W drugiej połowie reprezentanci Polski mogli uzyskać jeszcze więcej bramek.
Polacy rozegrali wspaniałe spotkanie - zachwycała się monachijska "Abendzeitung". - Polskim piłkarzom urosły skrzydła. Wygrali w świetnym stylu i chyba zostaną olimpijskimi mistrzami.
Olimpijscy mistrzowie? O tym się przecież nikomu nie śniło przed wyjazdem z Warszawy. Teraz już sukces jest bliski. Spotkanie z Marokiem to zwykła formalność. Marokańczycy opuszczają boisko z bagażem pięciu bramek, nie strzeliwszy ani jednej. Gramy o złoty medal z Węgrami!
W dniu olimpijskiego finału w węgierskiej kwaterze, nie było jednak nikogo. Wszyscy znajdowali się na boisku treningowym.
- Nie możemy pozwolić sobie na odpoczynek - wyjaśnił trener Illovszky. - Gramy o najwyższą stawkę w futbolu amatorskim i to nie z byle jakim przeciwnikiem. Nie wykluczam nawet dogrywki, ale przypuszczam że tytuł mistrza przypadnie naszej drużynie. Oglądaliśmy na magnetowidzie spotkania Polaków z zespołami NRD i ZSRR. Mamy trochę własnych spostrzeżeń, wychwyciliśmy niektóre błędy Polaków. Ta analiza może się okazać wielce pomocna.
Węgrzy do końca wierzyli w swój sukces. Mieli łatwiejszą drogę do finału, zachowali więcej sił. Liczyli na to, że Polacy, zmęczeni ciężkimi pojedynkami z NRD, Związkiem Radzieckim i Danią, skapitulują, gdy dojdzie do decydującej rozgrywki. Polscy trenerzy zdawali sobie z tego - na szczęście - sprawę.
Kazimierz Górski zarządził więc... odpoczynek. Po raz pierwszy od rozpoczęcia igrzysk nasi piłkarze udali się na spacer po ulicach Monachium. Do tej pory opuszczali wioskę jedynie jadąc na mecze lub wychodząc na trening na pobliskie boisko. Teraz każdy ma kilka godzin dla siebie. Znakomity relaks. Wracają pełni wrażeń i całkowicie odprężeni. Ani śladu znużenia.
- Musimy grać twardo i skutecznie, dokładnie kryć Węgrów i dążyć do opanowania środkowej strefy boiska -mówi Włodzimierz Lubański. - Węgrzy mają doskonałą linię środkową. Jeśli potrafimy zastopować węgierskich pomocników - wygramy mecz. Teoretycznie Madziarzy mają nad nami pewną przewagę psychologiczną. Bilans naszych wzajemnych spotkań jest dla nich korzystny. Mimo to nie powinniśmy tym razem przegrać. Będziemy walczyć do ostatniego gwizdka.
10 września. Dzień finałowej rozgrywki.
Od rana świeciło piękne, jesienne słońce. Ale pod wieczór niebo pokryło się chmurami. Zaczęło siąpić, a potem rozpadało się na dobre. Gwałtownie się ochłodziło. Gdy obie "jedenastki" wybiegły na płytę Stadionu Olimpijskiego, Jedynie najwytrwalsi kibice obu drużyn pozostali na trybunach. Mecz toczył się w anormalnych warunkach.
Brzydka pogoda popsuła piękne widowisko. A jednak nie mieliśmy powodu do narzekań. Polscy piłkarze rozgrywali doskonałe spotkanie. Nie speszyli się utratą bramki. Po przerwie opanowali całkowicie boisko, uporządkowali grę, a dwie przepiękne bramki Kazimierza Deyny zapewniły naszej drużynie mistrza.
Pierwszy wbiegł na boisko Kazimierz Górski. Uściskał Włodzimierza Lubańskiego, potem innych zawodników. Na zroszonej deszczem murawie polscy piłkarze odprawiali taniec radości. Na trybunach wykwitły biało-czerwone sztandary. To polscy kibice pozdrawiali bohaterów olimpijskiego turnieju. Grupka najodważniejszych przerwała kordony. Wbiegli na płytę boiska, aby za chwilę porwać na ręce trenera i kapitana drużyny. Nasz kapitan - Włodzimierz Lubański - nie strzelił żadnej bramki tego wieczoru. Był jednak prawdziwym "mózgiem drużyny". Zwycięstwo było również jego sukcesem osobistym. Zagrał jedną ze swoich najbardziej popisowych partii.
Drugim bohaterem wieczoru był Kazimierz Deyna, strzelec dwóch bramek, "król strzelców" olimpijskiego turnieju. W drugiej połowie spotkania został kontuzjowany i musiał zejść z boiska.
- Szkoda że nie uczestniczyłem do końca w tej pięknej rozgrywce - powtarzał w szatni, po meczu. - Tak bardzo chciałem być na boisku w chwili, gdy sędzia zakończy ten historyczny mecz. Nie potrafiłem sobie jednak poradzić z bólem mięśni. Odnowiła mi się kontuzja, nie mogłem zupełnie biegać. Doprawdy nie wiem, jak w takich warunkach strzeliłem dwie bramki...
- Polska drużyna zasłużyła na złoty medal - podsumował swe wrażenia Kazimierz Górski. - Była lepsza, grała skuteczniej. Nie chciałbym nikogo wyróżniać. Na ten sukces zapracowali rzetelnie wszyscy piłkarze. Był to triumf całego kolektywu. Wydaje mi się, że jednym z głównych powodów olimpijskiego sukcesu było umiejętne rozłożenie sił we wszystkich spotkaniach turnieju. Nie bez znaczenia była znakomita atmosfera, jaka panowała wśród piłkarzy. Cały zespół cechowała silna wola zwycięstwa. Po raz pierwszy polskie piłkarstwo zdobyło złoty medal olimpijski i po raz pierwszy po wojnie polscy piłkarze wygrali z Węgrami.
Ten olimpijski występ Polaków spotkał się z bardzo wysoką oceną.
- To było coś wspaniałego - napisała "Suoddeutsche Zeitung" - Polacy rozwiali marzenia Węgrów o kolejnym złotym medalu. Ten szlachetny kruszec zabrali Polacy - i to najbardziej zasłużenie. Finałowy mecz przewyższał poziomem wszystkie poprzednie spotkania turnieju. Uznanie za to, że przynajmniej finał stał się świętem piłkarskim, należy się obydwu drużynom dzięki ich urozmaiconej, mądrej grze. Jednakże specjalna pochwała należy się Polakom, prowadzonym przez doskonałego Włodzimierza Lubańskiego. To było rzeczywiście zdumiewające, ile siły potrafili Polacy położyć na szalę tej walki.
- Złota nie zdobywa się co cztery lata - napisała "Muenchner Merkur". - Zwycięzca olimpijski z Meksyku - Węgry, przegrał finał olimpijskiego turnieju piłkarskiego z Polską 1:2. Polacy którzy już zwycięstwem nad ZSRR w drugiej rundzie dali znać o sobie, wygrali w pełni zasłużenie.
- Padli sobie w ramiona i tańczyli na mokrej murawie. Radośnie święcili polscy piłkarze zwycięstwo olimpijskie. Dzięki sukcesowi 2:1 nad Węgrami, zdobywcami złotych medali z Meksyku i Tokio, zabrali po raz pierwszy w historii igrzysk piłkarskie złoto nad Wisłę - pisała "Bild Zeitung".
- Sensacja dopełniła się - czytamy w "Tages Zeitung". - Polacy zdetronizowali abonamentowego zwycięzcę olimpijskich turniejów piłkarskich - Węgrów. Madziarzy musieli się zadowolić srebrem. Dumny zdobywca złotych medali nazywa się Polska.
- Na stadionie Olimpijskim w Monachium Polacy udowodnili, że remis w Hamburgu z naszą pierwszą reprezentacją nie był dziełem przypadku - powiedział jeden z najwybitniejszych znawców futbolu w RFN, redaktor "Kickera", Hans Schiling. - Lubański, Deyna, Szołtysik, Gorgoń i Kostka reprezentują taki poziom, że mogliby z powodzeniem występować we wszystkich czołowych zespołach europejskich.
Władysław Siemionow z radzieckiej telewizji tymi słowami pogratulował piłkarzom złotego medalu: - Martwiliśmy się, gdy radzieccy piłkarze przegrali z Polską 1:2. Teraz okazuje się, że Polacy poczynili zdumiewające postępy. Złoty medal polskiego zespołu to duża niespodzianka.
Dla większości zawodników występujących w tym turnieju to był początek wielkiej kariery. Przypomne na koniec bohaterów owych igrzysk olimpijskich: Hubert Kostka (Górnik Zabrze) - lat 32, bramkarz; Marian Szeja (Zagłębie Wałbrzych) - lat 31, bramkarz; Zygmunt Anczok (Górnik Zabrze) - lat 26, obrońca; Jerzy Gorgoń (Górnik Zabrze) - lat 23, obrońca, - 2 bramki; Marian Ostafiński (Ruch Chorzów) - lat 26, obrońca; Antoni Szymanowski (Wisła Kraków) - lat 21, obrońca; Zbigniew Gut (Odra Opole) - lat 23, obrońca; Lesław Ćmikiewicz (Legia Warszawa) - lat 24, obrońca i pomocnik; Kazimierz Deyna (Legia Warszawa) - lat 25, pomocnik i napastnik, - 9 bramek, król strzelców; Jerzy Kraska (Gwardia Warszawa) - lat 21, pomocnik; Zygmunt Maszczyk (Ruch Chorzów) - lat 27, pomocnik; Zygfryd Szołtysik (Górnik Zabrze) - lat 30, pomocnik i napastnik, - 1 bramka; Ryszard Szymczak (Gwardia Warszawa) - lat 28, napastnik; Robert Gadocha (Legia Warszawa) - lat 26, napastnik, - 6 bramek; Andrzej Jarosik (Zagłębie Sosnowiec) - lat 28, napastnik; Włodzimierz Lubański (Górnik Zabrze) - lat 25, napastnik, - 2 bramki; Joachim Marks (Ruch Chorzów) - lat 27, napastnik; Kazimierz Kmiecik (Wisła Kraków) - lat 21, napastnik, - 1 bramka; Grzegorz Lato (Stal Mielec) - lat 22, napastnik.
"""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Nie 21:31, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
W wywiadzie (ktorego nie mozna skopiować i tu zamieścic ) w pewnym fragmencie przeczytamy ciekawa wypowiedz dotycząca gry Zbyszka Guta w "Oderce: i kadrze Polski .Poniżej jest adres z GOOGLE.PL z małym fragmenten tego wywiadu mowiacym o Zbyszku Gucie jako Najciekawszej postaci sposród jak by nie patrzeć SŁAW : PIECHNICZEK ,MŁYNARCZYK BLAUT ..znamy ich wszystkich .Zbyszka Guta oceniaja jako ...najszybszego pilkarza w Polsce... "
""" Opolski Klub Sportowy "ODRA" Opole
Piechniczek, Młynarczyk, Blaut, Gut. Najciekawszą postacią wśród wyżej wymienionych jest Zbigniew Gut, który nie miał typowo piłkarskich warunków. ...
[link widoczny dla zalogowanych] - Kopia - Podobne ""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Dark
Mistrzu
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 2307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Nie 22:25, 28 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | W Opolu wielkie kariery zaczynali m.in. Piechniczek, Młynarczyk, Blaut, Gut. Najciekawszą postacią wśród wyżej wymienionych jest Zbigniew Gut, który nie miał typowo piłkarskich warunków.
Z. Tracz: Zbyszek Gut był bardziej lekkoatletą niż piłkarzem. Kiedyś na stadionie "Odry" trenowali również lekkoatleci. Zbyszek chciał się trochę rozgrzać i przed treningiem piłkarskim skoczył tak sobie - dla zabawy - w dal... Mało rekordu Polski nie zrobił! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 9:13, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dokopałem sie w intermecie do starego artykułu z 2004 roku .Warto zapoznac sie z HISTORIĄ SAMYCH FINAŁÓW MUNDIALU '74 . Na końcu podany jest caly sklad Druzyny Narodowej .Odnajdujemy tam nazwisko naszego Ziomala Zbyszka Guta . Sam Finał Mundialu ze względow oberwania chmury nad boiskiem najprawdopodobniej przekreslił szanse Polskiej Druzuny na ŻŁOTO .Naszą siłą był "szybki atak" , ww blocie i mazi nie jest to mozliwe do wykonania ....
"""30 lat temu polscy piłkarze wygrali z Brazylią
pap, nn 2004-07-05, ostatnia aktualizacja 2004-07-05 00:00 30 lat temu, 6 lipca 1974 roku piłkarska reprezentacja Polski pokonała Brazylię 1:0 w meczu o trzecie miejsce 10. mistrzostw świata. Gola zdobył Grzegorz Lato, król strzelców turnieju finałowego Weltmeisterschaft'74.
W sobotę 6 lipca o godz. 16. rozpoczęło się to spotkanie na tym samym Stadionie Olimpijskim w Monachium, na którym dwa lata wcześniej (10 sierpnia 1972) polscy piłkarze triumfowali w igrzyskach olimpijskich.
Obie drużyny były już zmęczone. Trzy dni wcześniej Polacy stoczyli heroiczny bój z gospodarzami mistrzostw RFN (0:1) na zalanym wodą, po burzy, frankfurckim Waldstadionie. W tej decydującej o awansie do finału "bitwie wodnej" polscy piłkarze musieli wygrać, by myśleć o grze o złoto. Na nic zdała się obrona karnego przez Jana Tomaszewskiego po strzale Uli Hoenessa. W 76 minucie boiskowy "lis" Gerd Mueller sprytnym uderzeniem z pola karnego pokonał polskiego bramkarza.
W meczu z Brazylią rajd szybkiego Grzegorza Laty zakończył się w 76 minucie zwycięską bramką. Lato został królem strzelców turnieju z dorobkiem 7 bramek, a Andrzej Szarmach zajął w tej klasyfikacji trzecie miejsce z pięcioma golami.
7 lipca wręczano medale. Gospodarze postanowili obdzielić nimi cztery najlepsze drużyny: złotymi siebie, pokonanym w finale Holendrom przypadły pozłacane, Polakom srebrne, Brazylijczykom brązowe. W rozgardiaszu panującym podczas tej uroczystości medale przyjął z rąk prezydenta FIFA Stanleya Rousa 20-letni obrońca polskiej drużyny Władysław Żmuda i rozdał je kolegom.
Polska zademonstrowała w tych mistrzostwach ofensywny, dynamiczny futbol, który dziennikarze nazwali "polskim stylem gry". Były w nim elementy improwizacji i lekkość. Pisano też, że Polacy byli największą niespodzianką mistrzostw, a w Londynie pocieszano się, że "porażka Anglii (w eliminacjach - przyp. red.) jest mniej bolesna".
Trenerem reprezentacji był Kazimierz Górski, któremu pomagali Andrzej Strejlau i Jacek Gmoch, zwany szefem banku informacji. Polscy piłkarze: Deyna (kapitan) Lato i Gadocha znaleźli się w najlepszej jedenastce mistrzostw.
Oto niektóre opinie o polskich piłkarzach, bohaterach tamtych mistrzostw. O Deynie. "Spacerkiem pokonywał obronę argentyńską, niby człowiek, który na filmie przechodzi przez ścianę" ("Muencher Merkur"). O Gadosze. "Chłopak, którego tak trzymają się triki, jak małpy wszy" (ten sam "Muencher Merkur"). O Janie Tomaszewskim. "Sądzę, że któryś z Anglików hołubił w sobie myśl, żeby go zastrzelić" (reminiscencja dziennikarza z włoskiego "Corriere della Sera").
W meczu z Brazylią Polacy zagrali w składzie:
Jan Tomaszewski - Antoni Szymanowski, Jerzy Gorgoń, Władysław Żmuda, Adam Musiał - Henryk Kasperczak (79 Lesław Ćmikiewicz), Kazimierz Deyna (k), Zygmunt Maszczyk - Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach (73 Zdzisław Kapka), Robert Gadocha.
Oto pełna kadra piłkarska Polski:
Andrzej Fischer, Zygmunt Kalinowski, Jan Tomaszewski; Mirosław Bulzacki, Jerzy Gorgoń, Zbigniew Gut, Adam Musiał, Antoni Szymanowski, Henryk Wieczorek, Władysław Żmuda, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Roman Jakubczak, Henryk Kasperczak, Kazimierz Kmiecik, Zygmunt Maszczyk, Jan Domarski, Robert Gadocha, Zdzisław Kapka, Marek Kusto, Grzegorz Lato, Andrzej Szarmach. Trener -Kazimierz Górski.
Oto mecze rozegrane przez Polskę w turnieju MŚ-1974.
I runda
15.06.1974 Stuttgart. Polska-Argentyna 3:2 (2:0)
Bramki: Grzegorz Lato (2), Andrzej Szarmach; dla Argentyny: Heredia, Babington
19.06.1974 Monachium. Polska - Haiti 7:0 (5:0)
Bramki: Szarmach (3), Lato (2), Kazimierz Deyna, Jerzy Gorgoń
23.06.1974 Stuttgart. Polska - Włochy 2:1 (2:0)
Bramki: Szarmach, Deyna; dla Włoch - Capello.
II runda
26.06.1974 Stuttgart. Polska - Szwecja 1:0 (1:0)
Bramka: Lato
30.06.1974 Frankfurt. Polska-Jugosławia 2:1 (1:1)
Bramki: Deyna, Lato; dla Jugosławii: Karasi
3.07.1974 Frankfurt. Polska - RFN 0:1 (0:0),
Bramka: Gerd Mueller
6.07.1974 Monachium. Mecz o trzecie miejsce
Polska - Brazylia 1:0 (0:0). Bramka: Lato.
""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 9:45, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
W informacji medialnych wynika ze Nasz Rodak Zbyszek mieszkał w Alpach Francuskich miejscowosci St. Jean Maurienne czy ktos to potwierdzi ?
Może kogoś zaciekawi serwis internetowy tego alpejskiego miasteczka .Jest wspaniałe i bardzo bogate w infrastrukture sportowo-rekreacyjną z basenami ,kortami tenisowymi i boiskami do gry nie tylko piłke nożną ale i inne gry zespolowe .Ponadto zdarza sie tam że Tour de France ma tam swoją trasę .
zapraszam na [link widoczny dla zalogowanych] aby poznać blizej losy życiowe naszego Sportowego Mistrza z Wymiarek
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 9:55, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na stronach [link widoczny dla zalogowanych] czytamy "UZDOLNIENI ZAWODNICY" odnajdujac tam Nazwisko Zbyszka Guta na liscie najzdolniejszych
"Uzdolnieni zawodnicy KS „Promień”
Od chwili powstania klubu kadra trenersko-instruktorska wyszkoliła wielu znanych i wyróżniających się zawodników. Do najbardziej znanych i wyróżniających się należeli:
Ryszard Mańko – reprezentant Polski juniorów, młodzieżówki i seniorów, były zawodnik Arkoni, następnie Pogoni Szczecin
Zbigniew Gut – członek „złotej” drużyny olimpijskiej z 1972 r i „srebrnej” drużyny z X mistrzostw świata, zawodnik Odry Opole, później Lecha Poznań
Edward Lorens – reprezentant Polski juniorów, kadry młodzieżowej, zawodnik drużyn pierwszoligowych ROW-u Rybnik, RUCHU Chorzów, jeden z najlepszych trenerów w kraju
Ryszard Grzmil – zawodnik pierwszoligowego ROW-u Rybnik
Józef Downar – zawodnik pierwszoligowego GKS-u Katowice
Leszek Piekarczyk – zawodnik pierwszoligowego LECHA Poznań, POGONI Szczecin
Cyranek Ryszard – zawodnik drugoligowego STILONU Gorzów Wlkp
Kitowicz Ryszard - zawodnik II ligowego Zastalu Zielona Góra
Klikuszowian Bogdan – zawodnik drugoligowego DOZAMETU Nowa Sól
Krzyśków Wojciech – zwodnik drugoligowego DOZAMETU Nowa Sól
Nerga Andrzej – zawodnik drugoligoligowej Lechii Dzierżoniów, ŚLĘZY Wrocław
Mariusz Liberda – Reprezentant Polski w 2002 roku. Grał również: DYSKOBOLIA Grodzisk Wielkopolski, ZAGŁĘBIE Lubin, LIVINGSTON FC, POLONIA Warszawa."
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 10:08, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na tej samej stronie [link widoczny dla zalogowanych] odnajdujemy zdjecie Zbyszka Guta z 1967 roku z opisem jak ponizej:
"Półfinały Mistrzostw Polski Juniorów - Poznań 1967. Od prawej: Jan Siewiera, Robert Kitowicz, Zbigniew Gut, Ryszard
Mackiewicz, Edward Skobelski, ..., Zenon Forysiuk, Józef Downar. ""
Widnieje tam nazwisko pana Edwarda Skobelskiego obecnie pełniacego funkcję Radnego m.Żary a do roku 2006 Starosty Żarskiego . Znam osobiscie kol Edwarda Skobelskiego i wiem ze bardzo pozytywnie ocenia Naszego Zbyszka Guta .Wiele razy tez wspominał Go z Trybuny także w Wymiarkach na Dniach Borow Dolnoslaskich bawiac tu na moje zaproszenie . Mowil o wielkim talencie sportowym Zbyszka i charyzmie nie majacej rownej sobie
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 10:19, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na stronach..... polska .pl .. czytamy o Polskiej druzynie na Mundialach
oto fragmenty .."...........1974 RFN - zaskakujące "Orły Górskiego"
Reprezentacja Polski powracająca do mundialu po 36 latach przerwy, prowadzona przez ś.p. Kazimierza Górskiego, była rewelacją i zaskoczeniem tych mistrzostw, mimo, iż nikt nie stawiał na naszą drużynę. Kwalifikacja Polski do turnieju finałowego w RFN, a szczególnie mecze z Anglią, przeszły na trwałe do historii polskiej piłki. W Chorzowie drużyna pod wodzą Kazimierza Górskiego pokonała Anglię 2:0. W rewanżu 17 października 1973 roku Polacy zremisowali 1:1. Gola dla Polski zdobył Jan Domarski wykorzystując błąd obrońcy. Anglicy strzelili tylko jedną bramkę gdyż dobrze dysponowana była polska obrona a szczególnie bramkarz Jan Tomaszewski. Po tym meczu angielskie i polskie gazety pisały: "Tomaszewski zatrzymał Anglię".
Już na mistrzostwach polska reprezentacja w pierwszej rundzie rewelacyjnie zagrała z Argentyną , nieustannie prowadząc i nie dając jej żadnych szans. Następnie 7:0 rozgromiła reprezentację Haiti - przechwalającą się swą siłą (a okazała się typowym słabeuszem). "Orły Górskiego" pokonały też po zaciekłym meczu Włochy 2:1 - to właśnie przez Polaków "błękitna drużyna" musiała wracać do domu.
W drugiej rundzie, po twardej walce Polacy wygrali ze Szwecją 1:0 oraz z Jugosławią 2:1.
Mecz Polaków z RFN rozegrany został po potężnej burzy, na boisku wyglądającym jak wielka kałuża. To dramatyczne spotkanie zakończyło się zwycięstwem RFN 1:0. Polacy mieli szansę grać nawet w finale, ale nie sprostali jedenastce gospodarzy oraz paskudnej pogodzie i musieli zadowolić się jedynie (a może aż) grą o III miejsce. Po bramce Laty udało nam się pokonać w tym spotkaniu Brazylię i do domu nasza reprezentacja wracała ze srebrnymi medalami (za II miejsce otrzymywano medale posrebrzane).
Niemieckie mistrzostwa przez wiele lat służyły jako wzór dla innych trenerów. W drużynie Górskiego było kilka niezwykłych piłkarskich talentów, a wśród nich bramkarz Jan Tomaszewski, który ustanowił swoisty rekord broniąc dwa strzały karne w przepisowym czasie gry (ten wyczyn udało się powtórzyć dopiero w 2002 roku, a dokonał tego Amerykanin Brad Friedel ), obrońca Władysław Żmuda, pomocnik Kazimierz Deyna, oraz napastnicy Andrzej Szarmach i Grzegorz Lato.
Lato, z dorobkiem 7 goli, został królem strzelców Mundialu '74. Mówi się, że nałożył na przyszłych królów strzelców grających na mistrzostwach świata klątwę, tak zwaną "klątwę Laty" - po kolei Kempes, Rossi, Lineker, Schilacci, Salenko ze Stoiczkowem i Suker zostawali najlepszymi strzelcami turnieju zapisując na koncie o jedno trafienie mniej niż Lato. Dopiero brazylijski napastnik Ronaldo w 2002 roku zdołał uzyskać 8 bramek.
Trener: Kazimierz Górski
Zawodnicy: Mirosław Bulzacki, Lesław Ćmikiewicz, Kazimierz Deyna, Jan Domarski, Andrzej Fischer, Robert Gadocha, Jerzy Gorgoń, Zbigniew Gut, Roman Jakóbczak, Zygmunt Kalinowski, Zdzisław Kapka, Henryk Kasperczak, Kazimierz Kmiecik, Marek Kusto, Grzegorz Lato, Zygmunt Maszczyk, Adam Musiał, Andrzej Szarmach, Antoni Szymanowski, Jan Tomaszewski, Henryk Wieczorek, Władysław Żmuda
"
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 10:39, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
W tym zamieszczonym ponizej wywiadzie dowiadujemy sie w podrozdziałe "Na boisku caly dzień " że trenerzy cieżko pracowali aby oszlifować diament talentu Zbyszka Guta. Zbyszka Guta stawia trener "Odry" za przyklad CIĘŻKIEJ , WRECZ TYTANICZNEJ PRACY ORAZ DYSCYPLINY aby osiagnąć sukces..
"Engelbert Jarek najlepszy strzelec w historii Odry Opole
Michał Karbowiak 2005-06-19, ostatnia aktualizacja 2005-06-19 00:00 Takiego napastnika Odra Opole nie miała nigdy wcześniej ani nigdy później. Engelbert Jarek mógł zarabiać ogromne pieniądze i święcić tytuły mistrzowskie w barwach Górnika Zabrze czy Legii Warszawa. On jednak przez 23 lata był wierny Odrze, dla której zdobył 456 goli - najwięcej w historii klubu.
- No cóż, taki już jestem. Jak coś zaczynam, to muszę skończyć. Dlatego nigdy nie chciałem zmieniać otoczenia, choć okazji było mnóstwo. Odra to mój klub - mówi Engelbert Jarek.
Nim jednak przybył na stadion przy Oleskiej, zdążył już zagrać w barwach Górnika Zabrze. - Miałem wtedy może 17 lat. Jeszcze jako junior zaliczyłem występ w zespole seniorów. Graliśmy jakiś mecz towarzyski, a ja biegałem po tym samym boisku, co późniejsze sławy piłki - chwali się najlepszy strzelec Odry Opole.
Jednak wtedy działacze z Zabrza nie zauważyli potencjału, jaki drzemał w 17-letnim chłopaku. Po latach zresztą bardzo tego żałowali. - Ja im się nie dziwię, bo byli zapatrzeni w starszych graczy, więc jakiś tam młodzieniaszek ich nie interesował. Zrobiłem więc maturę w Izbicku i zacząłem grać w Nysie - opowiada popularny Betel.
Już wtedy, tak jak wiele razy później, kluby biły się o uzdolnionego gracza. - Zabiegał o mnie na przykład Kolejarz Kluczbork, ale Ogniwo Nysa miało lepsze kontakty w partii i tak znalazłem się w Nysie. Zgarnęli mnie prosto z sali po egzaminie dojrzałości - wspomina.
Pierwsze granie na lewo
Do Opola przywiózł go kierownik sekcji młodzieżowych Odry Antoni Skibniewski. Engelbert Jarek zadebiutował w barwach naszego klubu w 1954 roku. - Nigdzie tego nie odnotowano. Przez 51 lat trzymałem to w tajemnicy. W swoim pierwszym meczu w Odrze zagrałem bowiem na lewo, na nazwisko innego gracza. Drużyna walczyła o utrzymanie w II lidze, była ostatnia kolejka. Potrzebowaliśmy remisu w Tarnowie Opolskim i daliśmy radę. Mecz zakończył się wynikiem 2:2 i udało się uratować tę klasę rozgrywkową - przyznaje Jarek.
Potem jednak już takie numery nie przechodziły, bo nazwisko i wygląd Engelberta Jarka znali wszyscy. - W następnym sezonie byliśmy już na zupełnie innym biegunie. Drużyna, która przed chwilą mogła spaść, teraz wprost rozjeżdżała rywali. A do tej ekipy doszło tylko czterech zawodników: obronę trzymał niezwykle twardy Eugeniusz Dubiel, który wcześniej grał w Gwardii Opole, do ofensywy doszedłem ja, Hubert Poplutz i dwa lata starszy od nas Wilhelm Spałek. Jakoś udało nam się rozruszać atak zespołu - stwierdza najlepszy napastnik w dziejach klubu z Oleskiej.
Młodzi gracze zrobili to na tyle skutecznie, że w rozgrywkach II ligi ówcześni Budowlani kierowani przez trenera Mieczysława Bieńka nie mieli sobie równych. Na koniec sezonu zgromadzili 40 punktów i mieli stosunek bramek 58:30. - Byliśmy z siebie dumni, bo wyprzedziliśmy Górnika Zabrze, a w decydującym meczu ograliśmy go 2:1 - wspomina Jarek, który zdobył w tym pamiętnym sezonie 19 bramek i wywalczył koronę króla strzelców.
- Po wejściu do ekstraklasy jednak Górnik się wzmocnił i potem zajął miejsce przed nami - mówi napastnik.
Ten rok jednak był przełomowy, bo Odra na nieco dłużej zagościła w krajowej elicie.
Jak trafię w poprzeczkę, to wygramy
W związku z tym piłkarze z Oleskiej mieli swój przesąd. - Na treningach harowaliśmy jak woły. Bieganie, technika, wszystko tam było. Po zajęciach trener Bieniek zbierał nas na środku boiska i tłumaczył, co było dobrze, a co nie. Najważniejsze było jednak to, co działo się później. Brałem piłkę i z połowy boiska strzelałem na bramkę. Trafienie w poprzeczkę oznaczało, że w niedzielę wygramy mecz i nie trzeba było się martwić - śmieje się pan Engelbert. A że uderzenia były bardzo celne, to opolanom udało się utrzymać w ekstraklasie. Podopieczni Bieńka zanotowali osiem zwycięstw, w tym trzy na wyjeździe.
- Wiara w przesąd, który jeszcze kilka razy się sprawdził, sprawiła, że pozostała mi po sezonie nieoceniona umiejętność. Poprawiłem celność swojego uderzenia, szczególnie z rzutów wolnych. Potem jeszcze nie raz pokonywałem w ten sposób bramkarzy rywali. - śmieje się Jarek.
Byle nie do Legii
Robił to zresztą nie tylko ze stałych fragmentów gry, ale i z akcji. Nazwisko opolskiego snajpera znała cała piłkarska Polska i kluby bogatsze od Odry zarzucały na niego sieci.
- Ja się jednak nie chciałem stąd ruszać. Wolałem pozostać wierny mojemu ukochanemu klubowi - tłumaczy Jarek. Konsekwentnie więc odrzucał oferty z innych miast. Najdłużej za wygraną nie chciała dać warszawska Legia, która w owym czasie była klubem wojskowym i chciała ściągnąć do siebie perspektywicznego wciąż zawodnika. - Szukaliśmy sposobu na to, jak się warszawiakom wywinąć. W końcu klubowy lekarz wystawił mi fałszywe zaświadczenie o tym, że nie powinienem grać w piłkę, a w Odrze robię to na własną odpowiedzialność - relacjonuje zawodnik.
To jednak nie był koniec. - Wojskowi nie chcieli uwierzyć w to, że nie jestem zdrowy. I natychmiast jak się o tym dowiedzieli, przyjechali po mnie i zabrali do "swojego" szpitala we Wrocławiu. Byłem tam jedynym cywilem, a wokół mnie sami mundurowi - opisuje Jarek.
Na szczęście zanim został wywieziony z Opola, klubowy lekarz dał mu tabletki, które wywoływały nadciśnienie i palpitacje serca. - Brałem je przed każdym badaniem i wychodziło, że naprawdę jestem chory - tłumaczy pan Engelbert. Oczywiście cała intryga by się nie udała, gdyby nie to, że w szpitalu poznał pewnego wojskowego, który bardzo mu pomógł. - Z jednodniowym wyprzedzeniem mówił mi, jakie będę miał badania, a ja brałem odpowiednią ilość pastylek. Potem szorowałem podłogę, urządzałem sobie spacer po ogromnym wrocławskim szpitalu. Wszystko po to, by trochę się zmęczyć. I palpitacje gotowe - stwierdza.
Na zawsze zapadła mu w pamięć scena końcowego badania w placówce - Stało nade mną chyba z siedmiu lekarzy. Każdy brał słuchawkę, obsłuchiwał mnie i nie wierzył własnym uszom. Mówili do siebie, że przy takich zaburzeniach nie powinienem w ogóle stać, a co dopiero uprawiać jakiś sport. I mnie wypuścili - relacjonuje Jarek. - Wracając spotkałem kierownika Legii, który nie mógł uwierzyć, że nie zagram u nich - dodaje.
Klub ze stolicy nie chciał jednak zrezygnować ze świetnego piłkarza i wkrótce wysłał do Opola dwóch wojskowych. Stali przed domem Jarka chcąc go wręcz pojmać i przetransportować do Warszawy. W porę jednak o niebezpieczeństwie zawiadomili go kibice i tego dnia do domu nie wrócił.
Wylądował w budynku opolskiego PZPR. - Ci z partii wykonali mnóstwo telefonów do Warszawy, sprawa oparła się o najwyższe władze, ale końcu nie musiałem iść do wojska. Po tych nieszczęsnych tabletkach pozostał uciążliwy ból głowy, ale mimo to warto było zostać w Odrze - opowiada Jarek.
Mistrz do przerwy
Za swój wybór zapłacił wysoką cenę, bowiem nigdy nie było mu dane świętować tytułu mistrza Polski. - Szkoda tym bardziej, że raz byliśmy bardzo blisko, a do szczęścia zabrakło nam dosłownie 45 minut - stwierdza snajper. W roku 1960 ekipą dowodził już trener Teodor Wieczorek. Zmontował on bardzo silną drużynę, która mimo że była beniaminkiem budziła strach w całej lidze. 23 października opolanie podejmowali na własnym boisku lidera ligi Ruch Chorzów. Do przerwy utrzymywał się remis 1:1, ale w drugiej połowie gospodarze dali popis gry i ostatecznie wygrali 5:2 .
- To był zespół na mistrzostwo. Prezentowaliśmy się o wiele lepiej niż przeciwnicy. Graliśmy bardzo szybko i składnie - komentuje Jarek.
Docenił to katowicki "Sport", który nie mógł się nachwalić opolan, a relację z tego meczu zatytułował: "Lider utonął w wezbranej Odrze".
Rzeczywiście Odra naprawdę szalała i wydawało się, że sięgnie po upragniony tytuł. Przed ostatnią kolejką ekipa z Chorzowa miała 28 punktów, czyli o jeden więcej niż Opole, ale za to gorszy bilans bramek i meczów bezpośrednich. - W ostatniej serii spotkań myśmy mierzyli się na wyjeździe z Gwardią Warszawa, a Ruch z Wisłą w Krakowie. Po pierwszych 45 minutach u nas był remis, a nasi rywale przegrywali 0:1. Byliśmy mistrzami Polski! Potem jednak karta się odwróciła, Ruch wygrał, my przegraliśmy i zajęliśmy czwarte miejsce - mówi Jarek.
Jak na ironię to właśnie z popularnymi "Niebieskimi" rozegrał ostatni mecz w barwach Odry. W 1972 roku opolanie przegrali u siebie z przeciwnikami 1:3.
Na boisku cały dzień
Mimo że było to ponad 30 lat temu, Odra do tej pory nie zdobyła się na lepszego strzelca. - Źródła podają, że zdobyłem 456 goli, w tym 94 w ekstraklasie, ale ja jestem prawie pewien, że o dwa więcej - przekonuje napastnik. - Wtedy się nie zdobywało łatwych bramek. Było tak samo ciężko, ale myśmy po prostu więcej trenowali. Na boisku spędzałem w zasadzie cały dzień - relacjonuje pan Engelbert.
Jak twierdzi swoje zrobiły również pieniądze, wszechobecne dziś w futbolu. - Kiedyś mieliśmy tylko dożywianie, a nie kasę. Myśleliśmy tylko o sporcie, a nie o tym ile, kto ma w ile portfelu. Każdy grał w zasadzie za darmo, dla idei. Mieszkałem w Dąbrowie Niemodlińskiej i szedłem 15 kilometrów na piechotę, tak dla zdrowia. Więc proszę się nie dziwić, że potem człowiek miał dobrą kondycję i biegał na maksa przez 90 minut. A w takiej sytuacji to się i więcej goli strzelało - zaznacza Jarek, który ma na koncie jedno trafienie w reprezentacji narodowej.
W 1962 roku pokonał w 49. minucie meczu w Casablance bramkarza kadry Maroka. Biało - czerwoni wygrali ostatecznie 3:1, a w owym spotkaniu wystąpiło jeszcze trzech innych graczy Odry: oprócz Jarka bramkarz Konrad Kornek, obrońca Henryk Szczepański i napastnik Norbert Gajda. Jarek zaliczył trzy występy z orłem na piersi i był członkiem kadry na Igrzyska Olimpijskie w Rzymie w 1960 roku.
Piechniczek czerpał z mojej pracy
Praca z różnymi szkoleniowcami przez tyle lat i rozmaite doświadczenia sprawiły, że Engelbert Jarek potrafił swoją pasję i zapał przenieść na kolegów z drużyny. Miał też spore pojęcie o taktyce, więc wszystkie atrybuty dobrego trenera. Wyniki w tej pracy zaczął osiągać jeszcze jako zawodnik, kiedy to w 1968 roku prowadził ekipę juniorów, z którą zdobył wicemistrzostwo Polski.
Jego podopieczni przegrali w finale rozgrywek z Górnikiem Wałbrzych.
Pierwszy zespół Odry Jarek objął w 1968 roku po swoim opiekunie Teodorze Wieczorku. - Dużo rzeczy w moim życiu zdarzyło się w sposób niezwykły. Pan Wieczorek został przyłapany przez milicję obywatelską na jeździe po pijanemu i zabrany do izby wytrzeźwień. W tej sytuacji prezes poprosił mnie na rozmowę i oznajmił, że teraz to ja przejmuję drużynę - opowiada.
W drużynie wprowadził żelazną dyscyplinę. - Moim zdaniem tylko w ten sposób można osiągnąć sukces. Widać to choćby po tym, jakiego zawodnika zrobiłem ze Zbyszka Guta. Przecież to był bardziej lekkoatleta niż piłkarz, a mimo to po wielu godzinach tytanicznej pracy doszedł do takiego poziomu, że wzięli go do reprezentacji - komentuje Jarek.
Pracował z Odrą ze zmiennym szczęściem. W pierwszym sezonie spadł z zespołem do drugiej ligi, by po roku wrócić w szeregi ekstraklasy. W sezonie 1971/72 jego podopieczni zajęli w tabeli bardzo dobre siódme miejsce i awansowali do Pucharu Intertoto. Potem jednak znów musiał wrócić do prowadzenia ekipy juniorów. Betel ostatni raz pracował z pierwszym zespołem w 1977 roku. Wtedy jednak zastąpił go Antoni Piechniczek. - Nie boję się powiedzieć, że czerpał on z mojej pracy. Owszem, miał wyniki, ale uważam, że to w jakieś części również moja zasługa. Poza tym on zarabiał tu straszną kasę - tłumaczy Jarek.
Wkrótce wyjechał do Niemiec, do miejscowości Sinzig, gdzie mieszka do dziś. Nawet tam jednak nie porzucił swojej pasji. - Jeszcze jak miałem 55 lat, to grałem w tamtejszej okręgówce. Poza tym prowadziłem kilka zespołów, mogę się poszczycić tym, że wywalczyłem w zasadzie z każdym z nich awans o klasę wyżej. Kto wie, może to samo zrobiłbym z Odrą? Póki co jestem z nią duchem. Zawsze w sobotę wieczorem wiem, jaki był jej wynik i jak się prezentowała. W końcu to mój ukochany klub - kończy Jarek.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 10:41, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 10:52, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na stronach serwisu Lecha Poznań doszukujemy sie statystyki sportowej Zbyszka Guta
"Gut Zbigniew
Miejsce urodzenia: Wymiarki
Narodowość: Polak
Data urodzenia: 17 kwietnia 1949
Pozycja: obrońca
Kluby:
Iskra Wymiarki (1962-1966)
Promień Żary (1966-1968)
Odra Opole (1968-1974)
Lech Poznań (1975-1979)
FC Paris (1980-1981) (Francja)
Stade Francais (1981-1982) (Francja)
Red Star 93 (1982-1984) (Francja)
AC Saint-Jean de Maurienne (1985-1987)
Debiut w Lechu: 8 marca 1975 (Lech Poznań - GKS Tychy 2:1)
Ostatni mecz w Lechu: 12 maja 1979 (Lech Poznań - Widzew Łódź 1:1)
Bilans w reprezentacji: 11A-0
Bilans w Lechu:
Piłkarz Lecha: ROZGRYWKI WYSTĘPY GOLE
I liga 80 0
eliminacje/baraże 0 0
II liga 0 0
III liga 0 0
Puchar Polski 7 0
Superpuchar Polski 0 0
Puchar Ligi 0 0
Puchar/Liga Mistrzów 0 0
Puchar UEFA 2 0
Puchar Zdobywców Pucharów 0 0
Puchar Intertoto 0 0
SUMA 89 0
SEZON WYSTĘPY GOLE MIEJSCE W LIDZE
1974/75 12 0 9. miejsce
1975/76 19 0 12. miejsce
1976/77 19 0 14. miejsce
1977/78 14 0 3. miejsce
1978/79 25 0 7. miejsce
SUMA 89 0
Autor: krzyż ""
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 18:31, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
NASZ SYN ZIEMI WYMIARKOWSKIEJ Zbigniew Gut MIAŁ SZANSE ZOSTAC MISTRZEM DZIESIĘCIOBOJU . Dyscyplina jedna z najbardziej wszechstronych .Ponizszy artykuł przekopiowany ze stron HISTORII KS"ODRA" OPOLE opisuje wypowiedzi trenerów i fachowcow sportu wyczynowego którzy w Zbyszku Gucie widzieli MISTRZA OLIMPIJSKIEGO DZIESIECIOBOJU. Trener "ODRY" relacjonuje takie zjawisko Zbyszek podczas treningu piłkarskiego zobaczył skocznię w dal ,podbiegl i z marszu oddal skok ponad 7 metrowy ,skok zblizony do rekordu Polski .Nigdy nie dowiemy sie co mogł Zbyszek Gut osiągnąc w lekkoatletyce .Byl niesamowity ,talent czystej wody ... wybrał pilke nożną i pozostał temu wierny ..
"Oto przekopiowany reportaż o Naszym piłkarzu p.ZBIGNIEWIE HISTORIA JEGO KARIERY W ODRZE OPOLE ..
Urodził się 17 kwietnia 1948 roku w Wymiarkach. Mieszkając tam skończył szkołę średnią i tamże zaczął kopać piłkę w klubie "Iskra". Liczył niewiele wiosen, kiedy już był gwiazdą miejscowej drużyny piłkarskiej, w której wysoko ceniono nie tylko zdobywanie bramek, ale i odporność głowy na mocne trunki. W pierwszej specjalności musiał być aż tak dobry, ze wyrozumiale darowano mu zmianę butelkowego dożywiania na kotlet schabowy od spragnionego kolegi. Wkrótce z Iskry zrobił się III-cio ligowy Promień Żary, który pewnego dnia przyjechał do Opola na mecz mistrzowski z rezerwowym zespołem Odry. Napastnik z Żar spodobał się opolanom, którzy kupili go głównie obietnicami gry w I-ej lidze. Gut przynętę połknął i wylądował w... rezerwach Odry, na dość długo, nie zawsze zresztą z możliwością strzelania bramek.
I wtedy nadarzyła się okazja na zmianę specjalności. Po treningu piłkarzy zobaczył trening lekkoatletów opolskiego klubu. Porosił o pozwolenie na jeden skok w dal. Skoczył, a później trener Stanisław Olczyk długo nie mógł uwierzyć w to, co zmierzył. Rezerwowy piłkarz drużyny skoczył na odległość 7m i 20cm! "Na taki wynik trzeba długo trenować" - pomyślał Olczyk i począł namawiać Zbyszka do dziesięcioboju, bo przy okazji dowiedział się, że kiedyś Gut nie tylko dobrze skakał, ale również rzucał i biegał. Fakt, szybkością się wyróżniał także na boisku piłkarskim. "Może być nawet mistrzem olimpijskim!" - marzył lekkoatletyczny trener. Sam Gut wahał się bardzo długo, kiedy zdecydował o wierności dla futbolu, przypomniał sobie wreszcie o nim trener I-ligowej drużyny i kazał mu grać w obronie. Po tej prawej stronie, gdzie Zbyszek mógł w ofensywnych rajdach po skrzydle wykorzystywać swoje szybkościowe walory. Powoli Gut stawał się zawodnikiem, bez którego Odra traciła bardzo wiele.
Zostało to także dostrzeżone przez trenera reprezentacji Kazimierza Górskiego. 1 września 1972 roku (po trzecim i ostatnim występie w meczu w zespole reprezentacji młodzieżowej) opolski obrońca zadebiutował w pierwszej reprezentacji Polski w meczu z NRD rozgrywanym w Norymberdze. Polacy zwyciężyli 2:1 w drodze po olimpijskie złoto.
Gut wraz z reprezentacją olimpijską zdobywa złoto olimpijskie na olimpiadzie w Monachium 72'. W reprezentacji A rozegrał zaledwie 11 spotkań m.in. w MŚ w 1974 roku. Mówiło się o nim, że miał szczęście - jak Wojciech Fortuna w Sapporo. Rozgrywając tak mało spotkań w kadrze osiągnął bardzo wiele. Szczęście warto mieć, lecz trzeba mu pomagać. Pracą, wytrwałością, wiarą w powodzenie zamiarów, gotowością do dania z siebie wszystkiego wtedy, gdy trzeba. A na spełnienie marzeń każdy czas jest dobry i każde miejsce na ziemi. Gutowi marzenia się spełniły!!!
Po występach w opolskim zespole, Gut przeniósł się do poznańskiego Lecha a następnie był zawodnikiem francuskiego zespołu Red Star FC 93 w latach 1982-1984. Łącznie wystąpił w 11-stu spotkaniach reprezentacji kraju i został odznaczony dwukrotnie złotym medalem za wybitne osiągnięcia sportowe jako Zasłużony Mistrz Sportu oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia.
Występy Guta w reprezentacji:
1 września 1972 Polska - NRD (IO 1972) 2:1 (1:1) 90 minut
3 września 1972 Polska - Dania (IO 1972) 1:1 (1:1) 23 minuty
5 września 1972 Polska - ZSRR (IO 1972) 2:1 (0:1) 68 minut
10 września 1972 Polska - Węgry (IO 1972) 2:1 (0:1) 90 minut
15 października 1972 Polska - Czechosłowacja 3:0 (2:0) 90 minut
28 marca 1973 Polska - Walia 0:2 (0:0) 90 minut
10 października 1973 Polska - Holandia 1:1 (1:1) 45 minut
21 października 1973 Polska - Irlandia 0:1(0:1) 90 minut
17 kwietnia 1974 Polska - Belgia 1:1 (0:1) 90 minut
19 czerwca 1974 Polska - Haiti (MŚ 1974) 7:0 (5:0) 19 minut
26 czerwca 1974 Polska - Szwecja (MŚ 1974) 1:0 (1:0) 90 minut
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Pon 19:24, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Na [link widoczny dla zalogowanych] wchodząc w " Olympic Football 1972 Poland - Hungary 2nd half 2/6 " możemy naocznie zobaczyć grę Zbyszka Guta w lini obrony i nie tylko bo Zbyszek też wypuszczał sie na rajdy z piłka pod bramke przeciwnika .
Możemy w tym odcinku zobaczyć wiele chwil gry Zbyszka Guta .Powspominać to jakby odkrecając film do tyłu bo to byly m.innymi moje wspaniale lata dumne lata ,ze mielismy w Druzynie Narodowej naszego Zbyszka Guta .Mogliśmy być dumni z tego faktu..
w tym odcinku meczu Polska -Węgry 2nd half2/6 ,sławny komentator TV ,Jan Ciszewski (legendarny Jan Ciszewski) chwali Zbyszka za udany debiut na Olimpiadzie ,chwali jego grę .
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 21:09, 30 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
W internecie pojawia się coraz wiecej informacji o smierci Naszego Zbyszka Guta .Opole KOCHAŁO ZBYSZKA .BYL ICH ULUBIEŃCEM
Zmarł Zbigniew Gut
kzg, pap
2010-03-30, ostatnia aktualizacja 2010-03-30 15:44
We Francji w wieku 61 lat zmarł były piłkarz reprezentacji Polski, złoty medalista olimpijski z 1972 roku z Monachium Zbigniew Gut.
podpis zdjęcia: [link widoczny dla zalogowanych]
Zbigniew GutGut zmarł w sobotę we francuskim Saint Jean de Maurienne, gdzie mieszkał. Przez wiele lat grał na pozycji prawego obrońcy w opolskiej Odrze. W reprezentacji prowadzonej przez Kazimierza Górskiego wystąpił w jedenastu meczach.
Zbigniew Gut urodził się 17 kwietnia 1949 roku w zielonogórskich Wymiarkach. Sportową przygodę rozpoczynał w tamtejszej Iskrze, potem grał w III-ligowym Promieniu Żary, z którego trafił do opolskiej Odry.
W 1972 roku w Monachium zdobył złoty medal olimpijski, dwa lata później w 1974 roku grał w mistrzostwach świata w Niemczech, w których Polska zajęła trzecie miejsce. Po mistrzostwach przeszedł do Lecha Poznań, później grał we Francji.
Od lat mieszkał w Saint Jean de Maurienne, gdzie w piątek zostanie pochowany.
Źródło: Gazeta Wyborcza Opole
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 21:30, 30 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Portal [link widoczny dla zalogowanych] informuje powołując sie na POLSKĄ AGENCJE PRASOWA ORAZ PORTAL "ODRY "OPOLE :
"
Zbigniew Gut, medalista olimpijski z 1972 z Monachium zmarł
Zmarł medalista olimpijski z Monachium
Źródło: PAP 30.03.2010 | 15:05Tagi: Zbigniew Gut, piłka nożna, śmierć
We Francji w wieku 61 lat zmarł były piłkarz reprezentacji Polski, złoty medalista olimpijski z 1972 roku z Monachium Zbigniew Gut - poinformował we wtorek klub Odra Opole na swojej stronie internetowej...."
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 21:45, 30 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Portal [link widoczny dla zalogowanych] pisze tak o Naszym Zbyszku Gucie:( jest tez b.ciekawe zdjecie "mlodego "Zbyszka
"Zbigniew Gut nie żyje
Tagi: kazimierz górski, piłka nożna, zbigniew gut Data publikacji: 30.03.2010 19:31
wydrukuj a a a Zbigniew Gut (+61 l.) był piłkarzem w okresie świetności polskiego futbolu, gdy reprezentacją Polski dowodził trener Kazimierz Górski.
Grał na pozycji obrońcy, był w drużynach, które zdobyły złoty medal igrzysk olimpijskich 1972 (zagrał m.in. w finale z Węgrami) oraz trzecie miejsce na mistrzostwach świata 1974.
W Polsce Zbigniew Gut występował w Odrze Opole i Lechu Poznań. Pod koniec lat 70. wyjechał do Francji, która stała się dla niego drugą ojczyzną. Zmarł właśnie w tym kraju, miał 61 lat.
Autor: SE
Autorzy zdjęć: EAST NEWS
Źródło: Super Express
Dodaj komentarz Aktualna ocena: 20,
Komentarze» zgłoś nadużycie Ciemniak dzisiaj, 20:37
Spokoj Jego Duszy.Wielka strata .Bardzo dobry pilkarz, podobnie jak sw.p. Wlodzimierz Mazur.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Black Dark
Mistrzu
Dołączył: 04 Kwi 2006
Posty: 2307
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/4
|
Wysłany: Wto 21:49, 30 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
info: [link widoczny dla zalogowanych]
Cytat: | Zbigniew Gut urodził się w zielonogórskich Wymiarkach i sportową przygodę rozpoczynał w tamtejszej Iskrze. Potem grał w III-ligowym Promieniu Żary, z którego trafił do opolskiej Odry. Był wszechstronnym sportowcem, bowiem na początku swej kariery uprawiał także sprint oraz skok w dal.
Grał na pozycji prawego obrońcy. Na IO w 1972 roku wystąpił w czterech spotkaniach, w tym w zwycięskim finale z Węgrami. W 1974 roku w drużynie trenera Kazimierza Górskiego był rezerwowym, jednak zagrał w dwóch spotkaniach - z Haiti (od 72. minuty) i cały mecz ze Szwecją, w miejsce ukaranego przez Górskiego Adama Musiała. Łącznie w reprezentacji Polski zagrał 11 razy.
Po MŚ przeszedł do Lecha Poznań, a później do FC Paris, jednego z klubów z niższej ligi francuskiej. Grał także w Red Star 93 i Saint-Jean de Maurienne. W tym ostatnim mieście osiedlił się na stałe.
WP.PL/Nowa Trybuna Opolska |
pozostałe info: Jak widać wszystkie portale sportowe wspominają "naszego" ORŁA Górskiego
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
To tylko część portali sportowych, które wspominają wychowanka Iskry Wymiarki.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Black Dark dnia Wto 21:58, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Gość
|
Wysłany: Wto 22:11, 30 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Bartek ..warto zapisac to co pisza aktualnie . .... serwisy się zmieniają i slad po tych cennych opiniach o Zbyszku zniknie .. Zobaczylem ze na różnych portalach prezentują różne zdjęcia z wizerunkiem Zbyszka Guta .Nawet sa wersje do druku
)
WP pisze "
W wieku 61 lat zmarł Zbigniew Gut, jeden z piłkarzy słynnych "Orłów Górskiego", złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w 1972 roku i srebrny medalista mistrzostw świata w 1974 roku. W ostatnich latach swojego życia mieszkał we Francji, w Saint Jean de Maurienne.
Zbigniew Gut urodził się w zielonogórskich Wymiarkach i sportową przygodę rozpoczynał w tamtejszej Iskrze. Potem grał w III-ligowym Promieniu Żary, z którego trafił do opolskiej Odry. Był wszechstronnym sportowcem, bowiem na początku swej kariery uprawiał także sprint oraz skok w dal.
rał na pozycji prawego obrońcy. Na IO w 1972 roku wystąpił w czterech spotkaniach, w tym w zwycięskim finale z Węgrami. W 1974 roku w drużynie trenera Kazimierza Górskiego był rezerwowym, jednak zagrał w dwóch spotkaniach - z Haiti (od 72. minuty) i cały mecz ze Szwecją, w miejsce ukaranego przez Górskiego Adama Musiała. Łącznie w reprezentacji Polski zagrał 11 razy.
Po MŚ przeszedł do Lecha Poznań, a później do FC Paris, jednego z klubów z niższej ligi francuskiej. Grał także w Red Star 93 i Saint-Jean de Maurienne. W tym ostatnim mieście osiedlił się na stałe.
WP.PL/Nowa Trybuna Opolska
zbigniew gut, piłka nożna, reprezentacja
Opinie: 111
2010-03-30 18:13
~Piotruś Pan661 Bardzo szybki i ofensywnie grający obrońca o bardzo (1)
charakterystycznej eleganckiej sylwetce. Pamiętam go jakby grał wczoraj...ależ ... »
2010-03-30 21:05
plumanac99 cześć jego pamięci wspaniały prawy obrońca lecha poznań,bardzo szybki zawodnik,jeden z tych ... »
2010-03-30 20:47
~Andrzej Wielka szkoda Bardzo dobry , solidny obrońca . Wprawdzie mało grał u Górskiego bo i ... »
2010-03-30 20:41
~kajtek zbyszek gut niektórzy z was nie sięgają do /pisanek/Zbyszka.Jesteście poniżej zera.
2010-03-30 19:43
~Niewiadomko możliwa pomyłka (
w 74 roku zdobyliśmy chyba trzecie a nie drugie miejsce, a napisane jest że to ... »
2010-03-30 17:25
~Zorientowany Jaki srebrny medal idioci !? (9)
Polacy zajęli wtedy trzecie miejsce!
2010-03-30 18:15
~adams48 wyrazy współczucia (1)
Szczere wyrazy współczucia rodzinie Zbyszka.A wy niedouczone głomby nia ... »
2010-03-30 19:34
~k.criw Był dobrym piłkarzem dostarczył wraz drużyna dużo wzryszeń Wyrazy wspólczucia rodzinie.
~jano i tak sukces może nie graliśmy z wielkim polotem ale rzetelnie i do przodu. A Kamerun nie był ... »
2010-03-30 18:42
~mario kondolencje Dublin (*)
2010-03-30 17:47
~drys medal polakow srebrny byl zloty ,pozlacany,srebrny i pozlacany
2010-03-30 16:25
~olo Hej mądrale nie tylko w 1974 zdobyliśmy srebro, (2)
był jeszcze rok 1982 i Piechniczek, tam tak samo jak za Górskiego szliśmy jak ... »
2010-03-30 17:28
~kkkkk Pismaki z WP myślicie, że jak w tytule napiszecie Orzeł Górskiego a nie GUT lub polska gwiazda MMA a nie ... »
itd.......... "
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
"Blades of Grass" Template by Will Mullis Developer News
|